Takie rzeczy działy się za czasów polowań na Żydów przez gestapo a potem przez UB, ale okazuje się, że mogą się też dziać w kurii biskupiej w wolnej Polsce.
Słuchałem rozmowy z Lemańskim w TOK FM i póki Hoser nie odniesie się publicznie do jej treści, trzymam się wersji księdza. Wymowa jest jasna: Hoser nie życzył sobie, by podległy mu duchowny udzielał się na polu poprawy stosunków chrześcijańsko-żydowskich. Pytaniem o słowo na ,,o'' chciał nie tylko lustrować, ale też upokorzyć księdza i zniechęcić go do tej działalności (za którą Lemańskiego odznaczył prezydent Kaczyński).
Ekscelancja raczył zapomnieć, że Jezus jako Żyd był obrzezany i że tego Żyda Kościół Katolicki czci jako Boga wraz z Jego żydowską matką, Królową Polski. Że od II Soboru Watykańskiego sprzed pół wieku Kościół katolicki uważa Żydów za starszych braci w tej samej wierze w jednego Boga. Że Jan Paweł II, rodak Hosera, budował od nowa w tym duchu relacje chrześcijan z wyznawcami judaizmu, a w szczególności relacje polsko-żydowskie. Grubiaństwo arcybiskupa wszystkie te zdarzenia bierze w nawias, jakby Hoser chciał powiedzieć, że wie lepiej niż papież i Kościół Powszechny, jacy są Żydzi.
To, że taki dostojnik jeszcze nie oddał się do dyspozycji papieża Franciszka (zaprzyjaźnionego blisko z rabinem Buenos Aires Abrahamem Skorką), jest oczywiście „normalne” w kościelnej korporacji. Ale nie powinno być uważane za normalne w szerokiej opinii publicznej. Dobrze, że w obronie ks. Lemańskiego stanęły kluby Tygodnika Powszechnego. Mam nadzieję, że takich gestów ze strony polskich katolików, polskich księży i biskupów będzie więcej, bo Lemański na nie zasługuje.
Nie wyobrażam sobie, by obecny papież tak potraktował księdza ze swej diecezji, jak uczynił to ordynariusz diecezji prasko-warszawskiej.