Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Krok w stronę prawdy

Prezydent w Łucku o rzezi wołyńskiej

Uroczystość w Łucku na Ukrainie, upamiętniająca 70 rocznicę rzezi wołyńskiej nie miała piętna politycznego, mimo obecności polityków, polskiego prezydenta Bronisława Komorowskiego i wicepremiera Ukrainy Konstantyna Horoszczenki. Miała wymiar głęboko ludzki. Dlatego ma szansę stać się ważnym wydarzeniem na drodze pojednania obu narodów.

Prezydent Komorowski, przemawiając po mszy żałobnej w łuckiej katedrze, w której do niedawna działało muzeum ateizmu, a dziś znów służy ona wiernym, nawiązał do wspólnej deklaracji podpisanej przez  hierarchów kościołów rzymskokatolickiego i greckokatolickiego w Polsce i na Ukrainie. – „Jesteśmy tu razem w odpowiedzi na wezwanie skierowane do wszystkich Polaków i do wszystkich Ukraińców o chrześcijańskie dzieło pojednania” – mówił. Zamiarem i celem wizyty na Wołyniu stało się kontynuowanie tej myśli oraz dzieła pojednania.

Prezydent mówił o ofiarach zbrodni dokonanej na Wołyniu w 1943 r., dziesiątkach  tysięcy niewinnych osób cywilnych, kobietach, dzieciach, starcach, przede wszystkim Polakach, ale też Ukraińcach, także tych, którzy szli z pomocą polskim sąsiadom. Nie mówił o sprawcach. Nie mówił do tych, którym zależy na podtrzymaniu polsko – ukraińskiej wrogości. Mówił do wszystkich, którym rzeczywiście tkwi w sercu sprawa polsko – ukraińskiego pojednania, budowanego poprzez dochodzenie do wspólnej prawdy o historii, o tym, co się rozegrało na Wołyniu. Taka prawda jest potrzebna we wspólnej Europie, gdzie Polacy i Ukraińcy muszą znajdować swoje miejsce.  

Nie chodzi o usprawiedliwianie ani relatywizowanie zbrodni; jak podkreślił prezydent – bratobójcza walka zawsze jest złem. A pragnienie wolności i suwerenności nie usprawiedliwia ani czystek etnicznych ani masowego zabijania.  – „Historia Europy pokazuje, że zło, zbrodnia i nienawiść utrudnia osiągnięcie każdego celu i prowadzi narody do zgorszenia”  – mówił Bronisław Komorowski.

Reklama