W Centrum Nauki Kopernik w czwartek 11 lipca odbyła się kolejna, dwudziesta trzecia już debata z cyklu „Dialog obywatelski o przyszłości Unii”.
Na wypełnionej do ostatniego miejsca widowni 500 obywateli Unii z całej Polski, przedstawiciele krajowych i zagranicznych mediów oraz blogerzy. Na scenie główni bohaterowie spektaklu: spóźniony nieco szef Komisji Europejskiej José Manuela Barroso, wiceprzewodnicząca Komisji, a zarazem komisarz ds. sprawiedliwości, praw podstawowych Viviane Reding oraz europosłanka Róża Thun. I jeszcze gość honorowy, były premier, a obecnie doradca prezydenta, Tadeusz Mazowiecki.
Dyskusja dotyczyła kryzysu ekonomicznego, praw obywateli i przyszłości Europy. Wprawdzie recept na unijne bolączki nie znaleziono, ale unijni liderzy wyjechali z Warszawy z zastrzykiem nowych sił i sporą dozą optymizmu.
„Debata w Polsce miała wyjątkowy smak”, przyznała po jej zakończeniu Viviane Reding. Trudno, by było inaczej, skoro na sali nie było chyba ani jednego eurosceptyka, a nawet jeśli, to dobrze się kamuflował.
Kiedy jednak pod koniec spotkania w szybkim sondażu okazało się, że 89% obecnych zamierza głosować w przyszłorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego, nawet najwięksi euroentuzjaści z niedowierzaniem kręcili głowami (w ostatnich wyborach do PE w 2009 r. frekwencja w Polsce wyniosła zaledwie 24,53%).
Być może uczestnicy ulegli czarowi świetnie przygotowanej i kipiącej energią komisarz Reding, która ujęła publiczność już na wstępie, witając się z nią po polsku. Nic zatem dziwnego, że podchwytliwych i niewygodnych pytań było jak na lekarstwo. Na sali panowała raczej sielankowa atmosfera, a dyskusja przesiąknięta była „duchem konsensusu”, o którym tak wiele mówił przewodniczący Barroso.
Ale też i przekaz unijnych przywódców nastrajał optymistycznie. Unia przezwycięża kryzys i radzi sobie nadzwyczaj dobrze w „skrajnie trudnych okolicznościach”. Jest już program walki z bezrobociem wśród młodych (Unia przeznaczy na ten cel 6 mld euro w latach 2014–2015), choć, jak mówiła komisarz Reding, oni sami powinni częściej brać sprawy w swoje ręce i mocniej naciskać na polityków w Brukseli i we własnych krajach.
Nie ulega wątpliwości, że w tych trudnych czasach, gdy wiara w Unię Europejską w wielu krajach słabnie, „Dialog obywatelski”, nawet reglamentowany i ujęty w unijne karby, wydaje się szczególnie potrzebny. Bez niego, parafrazując słowa włoskiego polityka i pisarza Massimo d’Azeglio, będziemy mieć Europę, ale nie będziemy mieć Europejczyków.