Wiele wskazuje na to, że Jacek Rostowski świadomie wpisał do budżetu dane bardziej optymistyczne niż rzeczywistość, co w bieżącym numerze POLITYKI analizuje Joanna Solska. Brak 24 miliardów złotych w państwowej kasie to wiadomość dająca do myślenia. Rzecz w tym, że opozycja nie ma ani armat, ani kanonierów, a w dodatku zajęta jest podszczypywaniem siebie nawzajem.
Solidarna Polska zgłosiła wniosek o wotum nieufności dla Rostowskiego za „oszukiwanie Polaków”. A ściślej rzecz biorąc, zgłosiła chęć jego złożenia, bo do takiego wniosku potrzeba podpisów 69 posłów, a tak się składa, że ziobrystów jest 17. I nawet 36 posłów Ruchu Palikota, który obiecał pomoc Solidarnej Polsce nie czyni 69. Na SLD, otwarcie już wspierający rząd, ziobryści nie mają co liczyć. Z innych powodów drugiemu płucu prawicy (jak się kiedyś nazywała Solidarna Polska) nie pomoże PiS, który nie może ścierpieć, że SP w ogóle istnieje. Ziobrystom nie uda się więc nawet złożyć wniosku i tym samym doprowadzić do debaty w Sejmie. Może i dla nich dobrze, bo z 17-osobowego klubu tylko jeden poseł powąchał ekonomii. Licencjat z tego kierunku ma mianowicie 24-letni Jan Ziobro, z zawodu logistyk.
PiS nie mógł mieć oczywiście takiego samego pomysłu jak ziobryści, zgłosił więc równie nierealny pomysł powołania komisji śledczej, która miałaby zbadać stan finansów publicznych. Bo – jak mówił Jarosław Kaczyński – „przewidziane przez konstytucję i inne ustawy metody kontroli, w tym spraw związanych z budżetem państwa zawodzą”. Komisji oczywiście nie będzie, podobnie jak nie było jej przy okazji nowelizacji budżetu w 2009 r. Skądinąd wtedy PiS nie domagał się komisji śledczej.
Konferencja Kaczyńskiego, na której zapowiedział złożenie wniosku o powołanie komisji śledczej pokazała zresztą, że także dla tej partii merytoryczna debata o finansach byłaby groźna. Poglądy Kaczyńskiego na finanse są zmienne, a jego polityczny życiorys dowodzi, że jest to dla niego sfera drugorzędna w porównaniu z resortami siłowymi. Do wyborów w 2005 r. szedł pod sztandarem Polski solidarnej, by oddać tekę ministra finansów liberalnej Zycie Gilowskiej.
Dziś na konferencji towarzyszyła mu – zapewne w roli ekspertki – Beata Szydło, z zawodu etnografka. Ostatnio nieopatrznie wzięła udział w quizie na poziomie maturalnym i padła na pytaniu o datę wejścia Polski do Unii Europejskiej (strzelała, że stało się to w 1993 r.), przy okazji ujawniając, że nie wie, kiedy powstała strefa euro. Jak to się stało, że Szydło jest twarzą ekonomiczną partii, która prowadzi w sondażach i zapewnia, że jest gotowa, by objąć władzę – o tak, to jest temat dla jakiejś komisji.