Triumfalizm PiS ma niby jakieś podstawy. Od wiosny notowania Platformy, jak też osobiste premiera, wyraźnie się obsunęły, PiS uzyskało w rankingach przewagę o kilka punktów, a nawet raz zbliżyło się do pułapu 40 proc. wskazań. Analitycy zauważają, że przyrost poparcia dla PiS nie jest aż tak zaskakujący, sięga po prostu granic naturalnej wydolności wyborczej tej partii i nie oznacza jakiegoś zasadniczego przeorientowania się elektoratów. Poważniejszym problemem jest słabnięcie PO, od której odpływają potencjalni wyborcy, często w jakąś mgłę, tam, gdzie się deklaruje, że się do wyborów nie pójdzie albo że się nie wie, na kogo głosować (choć ostatnio spadkowy trend Platformy jakby trochę wyhamował).