A tak dobrze sześć lat temu ten rejs się zaczął. Tusk wygrał wybory w 2007 r., bo ludzie mieli dość rządów Jarosława Kaczyńskiego i jego dwóch komisarzy ludowych – Ziobry i Macierewicza. Kandydata na nowego premiera poparli wtedy między innymi młodzi, którzy wyjechali z Polski, szukając dla siebie szansy na lepsze życie. Pamiętam relacje z różnych miast Europy i Stanów Zjednoczonych – te kolejki przed ambasadami i konsulatami pełne nadziei, że koniec PiS bliski. Tak też się stało. Pamiętam też wściekłość braci i to, jak prezydent Kaczyński wręczył Tuskowi nominację w ciągu 12 sekund w jakimś pokoiku pomiędzy szatnią a toaletą. To poparcie młodych było wtedy dla nowo mianowanego premiera pięknym aktem zaufania.
Dziś Platforma rozłazi się jak stare prześcieradło i tylko demokracji jest w niej jak lodu. Tuska podgryza Grzegorz Schetyna, Gowin zjadł mu już pół łydki, a terenowe struktury w Koszalinie wybuczały go i wygwizdały, nie szczędząc okrzyków „Złodzieje! Przestępcy!”. Część ministrów PO robi, co chce, a inni już chyba nic nie robią. Oglądałem w telewizji urzędnika z Unii, gdy ogłaszał, że Polska została ukarana 30 mln euro za brak kontroli nad pieniędzmi z dotacji dla rolników. Cały rząd w tym czasie siedział na ważnym posiedzeniu. Byłem pewien, że roztrząsają właśnie tę sprawę, ale złudzeń pozbawił mnie wicepremier Piechociński. W ogóle nie wiedział, o co chodzi, w zasadzie czuł wdzięczność do dziennikarzy, że mu o tym powiedzieli. Zresztą unijne kary go nie interesują, bo teraz codziennie zajmuje się zbieraniem grzybów. Przecież się nie rozdwoi.
Kilkanaście dni temu poznańscy kibole w czasie meczu wywiesili 50-metrowy transparent z napisem „Litewski chamie, klęknij przed polskim panem!”. Napis wisiał, mecz się toczył, a służby porządkowe nie reagowały. W ostatnią sobotę w podwarszawskich Łomiankach Polonia grała IV-ligowy mecz z miejscowym klubem. Doszło do burd i awantur. Płonęły pochodnie, pod nogi zawodników rzucano petardy, a w końcu kilkadziesiąt osób – jak się okazało kiboli Legii Warszawa – wtargnęło na boisko. O tym, że burdy będą, policja musiała wiedzieć. Dlaczego nie zareagowała wcześniej? Trudno powiedzieć.
Dzień później na plaży w Gdyni pijani kibole Ruchu Chorzów pobili się z grupą meksykańskich żeglarzy. Kibole zjawili się na plaży już w południe – pili alkohol i odpalali race. Jak twierdzi policja, byli cały czas monitorowani przez kamery i funkcjonariuszy w cywilu. I tu znów pytam: dlaczego policja nie zareagowała wcześniej? Na co czekała? Nie wiadomo. Zjawiła się po trzech godzinach.
Ponury serial agresji i przemocy nabiera rozpędu. Niestety, z obu stron. Siedlecka policja torturowała w komendzie zatrzymanych złodziei – biła ich, raziła paralizatorem, polewała wodą, krzycząc przy tym „Przesłuchamy cię jak w Guantanamo”. Jeden z przesłuchiwanych popełnił samobójstwo. Policjanci najpierw zostali zawieszeni, ale potem komendant przywrócił ich do pracy.
Co nas jeszcze czeka? Wiadomo, że między 11 a 14 września odbędzie się w Warszawie wielka manifestacja Solidarności. Protest, jakiego jeszcze nie było – mówi przewodniczący Piotr Duda. Co to znaczy – nie było? Aż się boję pomyśleć. Potem już tylko 11 listopada. Zamieszek, petard i burd możemy być pewni. Oby tylko z okazji święta narodowego nie spłonął Stadion Narodowy. Na szczęście raczej do tego nie dojdzie, bo będzie się tam odbywał tego dnia szczyt klimatyczny ONZ i nawet mysz się nie prześlizgnie.
15 sierpnia w bazie myśliwców F-16 w Łasku Donald Tusk ogłosił dla armii akcję „Polskie kły”. Będzie to „strategia odstraszania” potencjalnych wrogów szykujących się do ataku na Rzeczpospolitą. Z całym szacunkiem dla polskich kłów – może dobrze byłoby także ogłosić akcję „Polskie Zęby Mądrości”? Bo na razie wciąż żyjemy pod hasłem „Mądry Polak po szkodzie”.