Jak donosi nasz miejski reporter, nieodwracalnemu zniszczeniu uległ cień okienny wyobrażający tragicznie zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wzmiankowany refleks na jednym z okien kamienicy przy ul. Czerwonego Krzyża 6 w Warszawie został ujawniony w sobotę przez dziennikarkę „Gazety Polskiej Codziennie” Katarzynę Pawlak. Miał przedstawiać profil twarzy prezydenta w delikatnym półobrocie. Pani Katarzyna, zajmująca się zawodowo rozwikływaniem katastrofy smoleńskiej, opublikowała na portalu społecznościowym fotografię, wykonaną z okna szpitala naprzeciwko, wraz z autoironiczną notatką o treści: „początkowo myślałam, że zwariowałam i to skutek »smoleńskiej obsesji«, ale każdy to widzi!”. W dalszej części relacji wzmiankowała o niezwykłej frekwencji widzów, jaką od chwili dokonania odkrycia cieszy się sala szpitalna z widokiem. Niesamowitości dodawał fakt, że w kamienicy faktycznie zamieszkiwał zmarły prezydent.
Udawszy się na miejsce zdarzenia, nasz reporter ustalił wśród mieszkańców domu, że wieść o cudzie jest im nieznana. Nie wiedzieli, że prawicowe media intensywnie nagłaśniały sprawę. Niektórzy wręcz zbywali reportera milczeniem oraz sugerowali mu niepełnosprawność umysłową. O zjawisku cudu nie słyszeli również recepcjoniści i wartownicy szpitala – w najmniejszym stopniu nie stwierdzali oni oblężenia placówki przez warszawiaków i przyjezdnych – ale raz powziąwszy wiedzę, obiecali, że udadzą się na miejsce potwierdzić lub zaprzeczyć cieniowi. Jednakże w zgodzie z zasadą obiektywizmu dziennikarskiego przyznać należy, że w oklejonym od wewnątrz starymi gazetami oknie budynku kamienicy faktycznie dało się zauważyć cień układający się w męski profil. Należy także nadmienić, że kamienicę tę zamieszkiwał niegdyś również Leon Kruczkowski, literat, ale profil nie mógł oczywiście należeć do niego, gdyż był on autorem książki o Niemcach.
Obecnie w oknie kamienicy, zamiast osobopodobnego refleksu, wiszą dwie kartki z graficznym symbolem uśmiechu. Jest to znak, że wewnątrz zakończono remont i zdjęto gazety zabezpieczające okno przed chlapnięciami farby. Pytaniem otwartym pozostaje jednak, czy użytkownik mieszkania – wywieszając takie, a nie inne znaki graficzne – nie ośmiesza wyobrażenia wielu ludzi o znaczeniu politycznym cieni na szybach?