Mniejsza o inicjatorów referendum, bo oni grają swoją polityczną grę i taka zapowiedź to dla nich gratka, ale ludzie, zdawałoby się tak poważni jak np. były prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień uznał to za cios w istotę samorządności. Tak jakby nie dostrzegał, że to referendum z istotą samorządności nie ma nic wspólnego i premier określając je jako „polityczną hucpę” ma wiele racji. Samorządność w dużych miastach jest zawsze poddawana politycznej, bezwzględnej grze. Może to skaza na systemie, ale tak już jest. W ogóle przy okazji referendum warszawskiego za dużo słychać o jakichś zamachach na demokrację, których dokonują prezydent, premier, a nawet prymas, a za mało o dość płaskich politycznych intencjach inicjatorów tej awantury, wspieranych przez PiS, które ma tu najwięcej do ugrania. Bez pomocy ugrupowania Kaczyńskiego tego referendum zapewne by nie było, ponieważ tak zwana inicjatywa obywatelska bez politycznego wsparcia mogłaby nie zebrać wymaganej liczby podpisów.
Oczywiście, ewentualne powołanie Hanny Gronkiewicz – Waltz na komisarza byłoby – z czysto pragmatycznego punktu widzenia - najbardziej racjonalne, ponieważ na rok przed wyborami trudno wprowadzać kogoś nowego na stanowisko, od którego zależą kluczowe dla stolicy decyzje i kontynuacja dotychczasowych inwestycji. Ale byłoby to też odebrane jako zachowanie aroganckie i niepolityczne, jeśli uwzględnić wymogi skutecznej propagandy. Bo tak naprawdę rozmawiamy o propagandzie, a nie o rządzeniu Warszawą. Lepszym rozwiązaniem byłoby powierzenie tych obowiązków któremuś z wiceprezydentów, temu najbardziej wprowadzonemu w kwestie inwestycyjne, bo one są kluczowe lub komuś z Rady Miasta.