Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Prawo jazdy – zdawać po ludzku

Gdańscy instruktorzy jazdy protestowali przeciw nowym egzaminom, wystawiając taką artystyczną instalację. Gdańscy instruktorzy jazdy protestowali przeciw nowym egzaminom, wystawiając taką artystyczną instalację. Łukasz Dejnarowicz / Forum

W poprzednim numerze POLITYKI dziennikarz motoryzacyjny Jacek Balkan postulował: „Pozwólmy najbliższym podzielić się doświadczeniem, niech przygotują ubiegających się o prawo jazdy do kursu, jeśli chcą, nawet do egzaminu. System ten doskonale działa choćby w Wielkiej Brytanii, gdzie instruktorem może być każdy, pod warunkiem ukończenia 21 roku życia i posiadania prawa jazdy przynajmniej od trzech lat”. Chodzi o to, by doświadczeni kierowcy mogli zakładać „L” na dach samochodu i uczyć przyszłych kierowców.

W Ministerstwie Transportu, odpowiedzialnym za nadzór nad nauką jazdy, pomysł uznano za „ciekawy, ale kontrowersyjny”. Resort najbardziej obawia się tego, kto ponosiłby odpowiedzialność za ewentualne wypadki. Balkan postulował dopisanie uczącego się do polisy kierowcy, który go uczy. – Samo dopisanie do polisy właściciela pojazdu osoby uczącej nie może rozwiązać wszystkich następstw ewentualnych wypadków, w tym utraty życia lub zdrowia, a także strat materialnych – mówi Mikołaj Karpiński, rzecznik ministerstwa. Dodaje, że w przypadku szkolenia w samochodach niewyposażonych w dodatkowy osprzęt umożliwiający reakcję (pedały po stronie pasażera) taka odpowiedzialność nie będzie zagwarantowana. – I nie chodzi tu o pomylenie przez kursanta gazu z hamulcem, ale o inne sytuacje na drodze, których nie da się przewidzieć – mówi Karpiński. Jak się dowiedzieliśmy, rozwiązania, które proponuje Balkan, były rozważane w poprzedniej kadencji rządu PO-PSL, ale uznano je za zbyt ryzykowne. Doświadczenie innych krajów, gdzie prawo jazdy uzyskuje się znacznie prościej niż u nas, także odrzucono.

W 2008 r., gdy resortem transportu kierował Cezary Grabarczyk, pojawił się pomysł, aby w szkołach ponadgimnazjalnych do programu nauczania wprowadzić obowiązkowe kursy na prawo jazdy. – Zależało mi na tym, bo w ten sposób wychowuje się bezpiecznych kierowców i daje ludziom wchodzącym na rynek pracy ważną umiejętność – mówi Grabarczyk. Nie było jednak na to pieniędzy.

Od stycznia tego roku egzamin teoretyczny został znacznie utrudniony i dla wielu zdających stał się wyzwaniem na miarę praktycznego. Latem ministerstwo zapowiedziało zmiany w sposobie zdawania części teoretycznej. Kandydaci na kierowców wolą więc wstrzymywać się z podejściem do egzaminu, co już odbija się na zatrudnieniu w Wojewódzkich Ośrodkach Ruchu Drogowego, np. w Lublinie zwolniono ostatnio 6 z 25 egzaminujących.

Co się zmieni? Ministerstwo ma ujednolicić bazę pytań egzaminacyjnych i wraz z ekspertami zweryfikować ich merytoryczność. Prace mogą potrwać około roku. Nowością będzie to, że każdy z nas będzie mógł zgłosić swoje pytanie egzaminacyjne do ministerstwa. – Komisja się nad nim pochyli i zdecyduje, czy dołączyć je do zestawu pytań egzaminacyjnych – mówi Mikołaj Karpiński. Wciąż w trakcie egzaminu nie będzie można powrócić i skorygować udzielonej odpowiedzi. – Przecież na drodze też nie ma możliwości powrotu na miejsce, kiedy już przejechaliśmy na czerwonym świetle – zwraca uwagę (nieco demagogicznie) rzecznik Karpiński.

Polityka 39.2013 (2926) z dnia 24.09.2013; Ludzie i wydarzenia. Kraj; s. 8
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną