Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Gładź

Pies czyli kot

Władza jest u nas powierzchniowa. Ilekroć sięga w głąb, okazuje się, że jest tam coś, czego się nie spodziewa.

Przeważnie jezioro. Na jedno takie właśnie natrafiono podczas budowy dworca Łódź Fabryczna. Mapy geologiczne od lat gotowe, tunele dojazdowe zaprojektowane, prace trwają, a tu kiszka z wodą. To znaczy nie kiszka, tylko jezioro podziemne. Geolodzy o nim nie wiedzieli, bo mąż zawsze dowiaduje się ostatni. Teraz budowę trzeba przenieść w jakieś suche miejsce, a to spowoduje, że dworzec zostanie oddany do użytku z opóźnieniem. Dla pewności łódzkie jezioro nazwano anomalią, a jak się na taką nadziejesz, to zawsze jesteś kryty, bo nie ma „procedur”.

Na szczęście są obszary życia, w których od procedur gęsto. Policja ściga właśnie pięciu zawodowych muzyków, bo w restauracji na warszawskim Nowym Świecie grali latem o 19 przedwojenne melodie. Ktoś (wiemy – prawnik, syn posłanki) poskarżył się, że mu to granie zakłóca życie. I teraz kilka komisariatów, bo każdy muzyk złośliwie mieszka w innej dzielnicy, prowadzi w tej sprawie dochodzenie.

Marzy mi się wielka orkiestra symfoniczna z chórem mieszanym i 140 komisariatów w całej Polsce prowadzących sprawę Dziewiątej Beethovena. Potem na sali sądowej przypadkowo wyjdzie na jaw, że kompozytor był głuchy i sprawa zostanie umorzona.

Jak pięknie potrafią się uzupełniać policyjne i sądowe procedury, pokazał przypadek mężczyzny, który dwa lata temu ukradł batonik za 99 gr. Zaocznie, bo nie stawiał się na rozprawy, zasądzono 100 zł grzywny. Nie zapłacił, a komornik nie mógł ściągnąć należności. W sądzie, znów zaocznie, mężczyznę skazano na pięć dni więzienia. Zasądzonej zgodnie z procedurami kary nie odsiedział, ponieważ dyrektor zakładu karnego w Koszalinie już podczas pierwszej z nim rozmowy zorientował się, że mężczyzna jest chory psychicznie.

Polityka 39.2013 (2926) z dnia 24.09.2013; Felietony; s. 98
Oryginalny tytuł tekstu: "Gładź"
Reklama