Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Akt trzeci

Awantura w Sejmie o prawo do aborcji

Nastąpił właśnie akt trzeci tragifarsy pt: zaostrzamy ustawę antyaborcyjną.

Obywatelski projekt „Stop aborcji” to bowiem trzecia próba zmiany prawa tak, by zabronić aborcji w przypadkach, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu.

W Sejmie zakończyły się już wystąpienia klubowe. Repertuar ten sam, co zawsze – porównywanie przeciwników do Hitlera, skojarzenia z Holocaustem. Narzędzia także - mianowicie manipulacje językowe; mówienie o tym, że w Polsce zabija się osoby z zespołem Downa i niepełnosprawne dzieci. Tadeusz Woźniak z Solidarnej Polski  z rozbrajającą szczerością przyznał, że nie mówi o chorych płodach, ale o chorych dzieciach, bo „to jakoś tak cieplej brzmi”. Z ust prawicowych polityków padło wiele słów takich jak humanizm, empatia, człowieczeństwo, wrażliwość. W sumie nic nowego, ale ciągle zdumiewa nieznośna lekkość, z jaką chcą dysponować cudzym losem i całkowita niezdolność do zrozumienia, że zmuszanie kobiety do urodzenia dziecka, które umrze zaraz po narodzinach, to prymitywne okrucieństwo. W dodatku połączone z hipokryzją, że to niby dla jej dobra, bo ochroni się ją w ten sposób przed depresją poaborcyjną.

Dyskusja o aborcji to rodzaj politycznego rytuału, w którym wiadomo, że nikt nikogo nie przekona. Odbywa się widowiskowa młócka, którą lubi publiczność. Ale akt drugi tragifarsy, czyli ubiegłoroczne głosowanie nad projektem Solidarnej Polski pokazał, że to igranie z ogniem. Wówczas zadziałał „efekt Gowina” i 40 platformianych konserwatystów zagłosowało za. Projekt przepadł dopiero w drugim czytaniu. Przez „efekt Gowina” mimo wielokrotnych deklaracji i obietnic PO nie udało się doprowadzić do końca ani kwestii in vitro, ani związków partnerskich.

Reklama