[Tekst Tadeusza Mazowieckiego pochodzi z POLITYKI nr 12/1997.]
Jest znakiem czasu i znakiem zmian w Polsce, że to ja od tygodnika „Polityka” otrzymuję ten „Kamień Milowy”. I że otrzymuję go jednocześnie z osobami tak wybitnymi, zapisanymi w historii, jak pan Michaił Gorbaczow i pan Jacques Delors, zresztą mój przyjaciel. Otóż, kiedy zastanawiałem się nad sensem uzasadnienia, które Państwo mi przysłali, że tu się honoruje ludzi, którzy ruszyli sprawy różnych narodów, pomyślałem sobie, że jest to może przyczynek, a nawet asumpt do sporu, który od czasu do czasu powraca wśród filozofów i wśród historyków, na temat roli jednostki w historii.
Ja miałem tę możność historyczną, o której tu wspomniałem. Ale miałem ją dlatego, że byłem przedstawicielem i eksponentem wielkiego ruchu społecznego – Solidarności. I tylko to było moją siłą. I tylko to sprawiło, że miałem to wielkie przyzwolenie społeczne do dokonania bardzo trudnych zmian w Polsce. I kiedy myślę o jednostkach tamtego czasu, a nawet wcześniejszego, czasu opozycyjnego, to pozwólcie, że wymienię tu kilka nazwisk. Nazwisko Jacka Kuronia oraz Leszka Moczulskiego, postaci dla obecnych tu na pewno kontrowersyjnej, ale osoby, która wierzyła i pierwsza mówiła o tym, że porządek jałtański się załamie. Pozwólcie mi państwo przede wszystkim jednak, kiedy mówię o Solidarności, wymienić nazwisko Lecha Wałęsy.
I nie tylko polityków chciałbym wymienić, ale tych ludzi, których moralne świadectwo, których męstwo, a nawet męczeństwo stało się siłą tego narodu. Myślę o księdzu Jerzym Popiełuszce.
Proszę Państwa, dane mi było rzeczywiście podejmować wielkie decyzje dla Polski.