Wprawdzie debata nad uchwałą zakazującą w Krakowie stosowania paliw stałych (węgla, drewna i ciężkiego oleju opałowego) do ogrzewania domów będzie głosowana w sejmiku Województwa Małopolskiego dopiero 25 listopada, to już dzisiaj można chyba przyjąć, że raczej zostanie uchwalona. Prezydentowi Krakowa bardzo na tym zależy. Lobbuje więc w sejmiku oraz zarządzie województwa i wydaje się, że z dobrym skutkiem.
Przeprowadzono też konsultacje internetowe wśród mieszkańców Karkowa. Z badania wynika, że zdecydowana większość biorących udział w ankiecie, prawie 2300 osób, jest za całkowitym zakazem spalania węgla (nie wiadomo tylko, czy w konsultacjach wzięli udział rzeczywiście wyłącznie mieszkańcy miasta).
Trudno się dziwić. Kraków jest piękny i znany niemal na całym świecie, ale ciężko w nim odetchnąć pełną piersią, zwłaszcza w sezonie jesienno-zimowym, gdy z większości kominów wydobywa się ciemnoszary dym ze spalanego węgla. Piękny Kraków zajmuje piąte miejsce wśród najbardziej zanieczyszczonych miast Polski powyżej 100 tys. mieszkańców.
Inicjatywa władz Krakowa jest więc godna pochwały i pewnie nastraja optymistycznie środowiska ekologów – z pewnością też tych wszystkich, którym dobro miasta leży na sercu. Problem polega jednak na tym, że węgiel jest w Polsce wciąż najtańszym paliwem opałowym. Co będą spalać Krakowianie po wprowadzeniu zakazu węglowego? Gaz ziemny, olej opałowy i olej napędowy przeznaczony do celów opałowych. Jednak ogrzanie stumetrowego domu gazem ziemnym kosztuje ok. 3 tys. zł w jednym sezonie grzewczym. Ogrzanie węglem mniej więcej połowę tego.
Podobnie mało płacą użytkownicy tzw. pomp ciepła, tyle, że sama instalacja takiej pompy kosztuje od 20 do 50 tys.