W porannej audycji TVN24 prominentny poseł PO Stefan Niesiołowski już zwolnił Seremeta. Za wcześnie, bo sam Donald Tusk oświadczył, że nie zamierza wszczynać procedury odwoławczej i ceni prokuratora generalnego. Dlaczego nie podpisuje sprawozdania – nie ujawnił.
Swoje sprawozdanie za rok 2012 Andrzej Seremet przesłał premierowi 28 marca 2013 r. Na jego napisanie, zgodnie z ustawą ma, jak co roku, trzy miesiące. Ale ustawa nic nie mówi, ile czasu ma premier, aby podpisać lub odrzucić sprawozdanie. W ustawie o prokuraturze nie ma co szukać klarowności, jest niekonsekwentna, mało precyzyjna i wygląda jakby pisano ją na kolanie.
Premier nic nie musi, ale wszystko może. Może sprawozdania nie przyjąć, a nawet go odrzucić (chociaż nie podpisanie de facto jest odrzuceniem) i sprawa nie będzie miała dalszego biegu. Może też wszcząć procedurę odwołującą prokuratora generalnego, czyli skierować do Sejmu taki wniosek. Jeżeli dwie trzecie posłów go poprze, wniosek będzie skuteczny.
Po to rozdzielono funkcję prokuratora generalnego od funkcji ministra sprawiedliwości, aby nadać prokuraturze rangę instytucji niezależnej od widzimisię polityków. Coroczne przepychanki w sprawie sprawozdania to jasny sygnał, że politycy nie potrafią z tą niezależnością sobie radzić. Chcą mieć wpływ.
Donald Tusk popełnia poważny błąd polityczny tak jawnie demonstrując swój brak akceptacji dla funkcjonowania prokuratury. Nie można jednocześnie wyrażać sympatii dla Seremeta i negować jego pracę – to objaw schizofrenii. Wojna o sprawozdanie niewątpliwie osłabia pozycję Andrzeja Seremeta nie tylko w Polsce. Jest przecież skazany na współpracę z rosyjskimi organami ścigania w sprawie katastrofy smoleńskiej. Rosjanie doskonale się orientują w niuansach polskiej polityki, więc wiedzą też, że ich partner w sprawie Smoleńska ma słabe notowania i wisi nad nim miecz odwołania.