Sejm w ekspresowym tempie uchwalił ustawę redukującą otwarte fundusze emerytalne. Opozycja, choć na ogół radykalnie krytyczna wobec OFE, ustawy rządowej nie poparła. W dyskusji w Sejmie powtarzano argumenty, których słuchamy już przynajmniej od półtora roku, bo wokół OFE toczył się żywy spór ekonomiczny, polityczny, historyczny, osobisty, a także lobbingowy i piarowski. Ciekawą przedfinałową odsłoną sporu był list 115 znanych ekonomistów (m.in. Balcerowicz, Gomułka, Gronicki, Kluza, Mordasewicz, Petru, Steinhoff) w obronie OFE. Sygnatariusze podkreślili, że przenoszenie zobowiązań z OFE do ZUS „szkodzi interesom przyszłych emerytów, a także długofalowym interesom polskiej gospodarki”, bo przejęcie aktywów OFE opóźni naprawę finansów publicznych, a – poprzez powrót do monopolu ZUS – także naprawę systemu emerytalnego. To akurat ważny i wciąż niepomijalny argument. O odpowiedź poprosiliśmy Jana Krzysztofa Bieleckiego, głównego doradcę gospodarczego premiera. Pełna treść listu 115 ekonomistów i polemiki JKB na stronie Polityka.pl.
Nowe prawo ma wejść w życie od 1 lutego 2014 r., ale dyskusja będzie się toczyć jeszcze długo i zażarcie, jak zawsze, gdy dotyczy aksjologii i definicji, choćby tej podstawowej: czy OFE to „oszczędności Polaków” czy część podatku/składki bezsensownie przekazana w ręce prywatnych instytucji finansowych.
***
Jan Krzysztof Bielecki:
Sygnatariusze listu zdają się działać według politycznej logiki, w myśl której to nie OFE, ale inne wydatki generują deficyt i dług. Oczywiście każdy ma prawo do takiego poglądu, ale powinien jasno deklarować, że wypowiada się jako polityk i, jak na polityka przystało, przekonać Polaków, że należy zmniejszyć wydatki na obronność, szkoły, drogi i ochronę zdrowia, a zachować wydatek rzędu 9 mld rocznie na OFE i jeszcze ponosić koszty jego finansowania.