Tę piękną humanitarną zasadę przyjęło Ministerstwo Zdrowia i aby przedłużać pacjentom nadzieję, postanowiło rozpoczynać leczenie chorych najpóźniej, jak tylko można. NFZ pięknie wykonał ten program. Piękno polega na prostocie pomysłu. Fundusz nie wykorzystał w 2012 r. 400 mln zł zaplanowanych na leczenie pacjentów. Ale to dopiero początek. Na refundacji leków zaoszczędzono 1,8 mld zł. 2,2 mld zł zrobiło ogromne wrażenie nawet na niedających się uwieść emocjom kontrolerach NIK. Izba pozytywnie oceniła wykonanie planów finansowych NFZ w 2012 r. Szczególnie „rzetelne prowadzenie sprawozdawczości” bardzo ujęło sprawdzających. By jednak nie narazić się na zarzuty, że te oszczędności doprowadzają do tragedii w wielu tysiącach polskich domów, w raporcie Izby dodano, że „czas oczekiwania na usługi medyczne jest w dalszym ciągu zbyt długi”. I tu podano przykład: 400 tys. osób czeka na operację zaćmy, każda przeciętnie 1,5 roku. Można kwękać, ale daje to jednak całej oczekującej grupie 600 tys. lat nadziei, że ich wzrok się poprawi.
Panie premierze, niech panu nie przyjdzie do głowy zwolnić kiedykolwiek ministra Arłukowicza. Skoro Ministerstwo Zdrowia przynosi rocznie ponad 2 mld zysku – a to nie jest pewnie ostatnie słowo urzędników – to lepszego pan nie znajdzie. Ludźmi nie ma co się przejmować. Już ja ich znam. Zawsze zrobią panu na złość i będą chorować.
Były premier i obecny gospodarczy doradca rządu w studiu TVN24 wykonał piękny pokaz. Kilka drewnianych klocków wyciągnął spod stolika niczym królika z cylindra i ustawił je w dwie kolumny. Jedna, sporo niższa, przedstawiała nasze budżetowe wpływy, a druga wydatki – na edukację, wojsko, zdrowie, OFE. Prestidigitator Jan Krzysztof Bielecki, bo to on był właśnie, zdjął z wyższej kolumny klocek OFE… i tu padły słowa: wartość klocka OFE to koszt budowy autostrady Kraków–Gdańsk.