Komu bije dzwon?
Ksiądz pyta redemptorystów i o. Rydzyka: skąd macie 68 mln zł na TV Trwam?
W istocie jego tekst jest biciem na alarm, ostrzeżeniem przed katastrofą, jaka może spaść na Kościół, jeśli nie wyjaśni zagadki pieniędzy i roli redemptorysty.
W języku angielskim takich bijących na alarm nazywa się whistleblowers. Tak się mówi o Snowdenie, tak można powiedzieć o Galińskim w odniesieniu do Kościoła. Analogia sprawdza się też w tym sensie, że obaj nie mieszkają w krajach, których alarm dotyczy. Galiński jest księdzem katolickim w diecezji monachijskiej, wystąpił po wielu latach z zakonu, w którym był z Rydzykiem.
To nie jest pierwsze ostrzeżenie. Kto się interesuje fenomenem medialno-politycznym nazywanym „imperium ojca dyrektora”, ten zna nazwisko ks. Galińskiego. Ja sam wybierałem się już w latach 90. do niego, by wysłuchać szczegółów jego opowieści o współbracie Tadeuszu i jego karierze. W zasadniczym zrębie tekst zamieszczony obecnie w TP nie jest dla mnie zaskoczeniem.
Ks. Galiński ponawia ważne pytania pod adresem Kościoła i państwa polskiego Czy stosowne władze zrobiły, co do nich należy, by zbadać finanse o. Rydzyka. Skąd polscy redemptoryści mieli 68 mln zł na pożyczkę dla fundacji Lux Veritatis (nomen omen, Światło prawdy) ubiegającej się o miejsce na platformie multipleksowej dla TV Trwam? Co stało się z tymi pieniędzmi? Skąd Rydzyk miał pieniądze na Radio Maryja i inne biznesy?
Są też pytania polityczne. Czy ks. Rydzyk nie jest rosyjskim agentem wpływu, czy to nie służby rosyjskie go finansują? Przecież przekaz polityczny mediów Rydzyka jest na rękę Kremlowi, bo nastawiał i nastawia przeciwko Zachodowi, dzieli episkopat i społeczeństwo. W podobnym duchu pisał niedawno o działalności o. Rydzyka dominikanin Ludwik Wiśniewski, w liście otwartym ogłoszonym w tymże „Tygodniku Powszechnym”.