Polskie wojsko ogłosiło przetarg na zakup 500 tys. sztuk mundurów. To już trzeci przetarg na mundury wzoru 2010 w ciągu ostatnich lat. W poprzednich dwóch również kupiono 500 tys. Jak na 100-tys. armię, zakupy wydają się rozpasane. Wojsko przekonuje jednak, że kupuje racjonalnie. „Żołnierzowi przysługuje rocznie jeden mundur polowy wz. 2010 oraz jeden mundur polowy letni wz. 2010” – informuje Departament Prasowo-Informacyjny MON. Ale od producentów wymaga się dwuletniego okresu „normatywnej używalności” i trzyletniego okresu gwarancyjnego. Co ma wpływ na cenę.
Mundury wz. 2010 zastępują poprzednie wz. 93, które były zmodyfikowaną wersją modelu sprzed prawie 40 lat. Trudno się dziwić, że wojskowi chcą się w nie jak najszybciej przebrać. Nowy wzór mundurów spodobał się również cywilom. Zgodnie z prawem nie mogą ich używać. Ale i na to są sposoby. – Handluje się normalnie, bo zakaz dotyczy używania, a nie posiadania. A jak już posiadamy i chcemy używać, to wystarczy odpruć flagę i rzepy i już mamy bluzę wojskową, a nie mundur – tłumaczy pan Jan, który handluje militariami. Rynek psują mu jednak żołnierze, którzy na aukcje wystawiają własne mundury. Najtańsze oferty zaczynają się już od 150 zł.
Przetargiem bardzo zainteresowana jest branża odzieżowa. Nowy model jest trudniejszy do uszycia niż starsze wzory. Ale wojsko to duży i wypłacalny klient. Bierze w hurcie. Płaci prawie jak w detalu. W ostatnich dwóch przetargach średnia cena za komplet wynosiła ponad 290 zł. Oferty będą otwierane na początku marca, ale w branży już jest nerwowo. – Pan mnie pyta, czy to trudno uszyć. Ja powiem, że trudno. A konkurencja doniesie, że nie umiemy szyć. Nie ma głupich, nic panu nie powiem – mówi przedstawiciel jednej z firm startujących w przetargu.