Kiedy w Kijowie po raz pierwszy na większą skalę polała się krew, przez jeden dzień Tusk z kurtuazją mówił o Kaczyńskim, Miller z kurtuazją o Palikocie, Palikot nie obrażał Millera, a Kaczyński własnymi oklaskami w Sejmie dał znać swoim posłom, że też mogą ukraińskie przemówienie Tuska oklaskiwać, zamiast je wybuczeć. Ten konsens szybko został jednak przekreślony przez sukces Sikorskiego w Kijowie, mocno zresztą wspierany przez telefony Merkel i Amerykanów do Janukowycza.