Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Janina Paradowska rozmawia z Donaldem Tuskiem

Janina Paradowska i Donald Tusk podczas „Salonu POLITYKI” w krakowskiej Piwnicy pod Baranami w 2006 roku. Janina Paradowska i Donald Tusk podczas „Salonu POLITYKI” w krakowskiej Piwnicy pod Baranami w 2006 roku. Tomasz Wiech / Agencja Gazeta
– Grozi nam nowa Jałta, tylko ofiarą nie będzie Polska, ale Ukraina – mówił premier, gość Janiny Paradowskiej w Poranku Radia TOK FM.

W jaką wizję przyszłej Europy, świata wpisuje pan to, co dzieje się w Polsce, pana własną politykę i polską politykę zagraniczną? zapytała na początek Janina Paradowska.

– Nasza strategia jest prosta intelektualnie – odpowiedział Tusk. – Polska polityka wschodnia musi być polityką spokojną, wkomponowaną w politykę wschodnią i szerzej, w politykę euroatlantycką. Dlatego potrzebna jest maksymalna wiarygodność Polski we wspólnocie Zachodu. Polska nie może być traktowana jako źródło kłopotów. Największym zagrożeniem byłoby osamotnienie Polski i brak zrozumienia w innych stolicach Europy i w Waszyngtonie.

– To polityka trudna, bo świat zachodni nie jest zdeterminowany do drastycznych akcji – podkreślał.

– Polska polityka nie może być obciążona rusofobią. Najważniejszym dylematem jest, jak być stanowczym i jednocześnie nie narazić Polski na polityczny out, samotność. To da się zrobić. Polska jest w grupie państw najbardziej stanowczych wobec Rosji. Ale nie można pozwolić, by Polska była traktowana jako państwo stwarzające więcej problemów, niż sytuacja na to zasługuje. Więc nasza polityka nie może być polityką konfrontacyjną na własny rachunek.

Często słyszę, że mówi pan PiS-em.

– To propagandowa klisza PiS, który uważa, że sytuacja na wschód od nas jest dobrym pretekstem, by znowu dowalić rządowi. Wytrzymali w tym pokoju politycznym, solidarności z polskim rządem, kilka dni. Można się było niestety tego spodziewać. Nasza polityka, jeśli chodzi o kwestie wschodnie, jest czymś dokładnie odwrotnym od tego, co proponowali Kaczyńscy.

Reklama