Pakiet Tuska
Unia energetyczna: polski sukces, ale czy jest się z czego cieszyć?
Kiedy w Polsce pada zwrot „bezpieczeństwo energetyczne”, każdy wie, że chodzi o gaz. Konkretnie zaś o rosyjski gaz, który jest dla nas symbolem wszelkich zagrożeń. Dotychczas w UE uważano nas za histeryków i rusofobów, jednak wydarzenia na Ukrainie otrzeźwiły dużą cześć europejskich polityków. Pojawiła się gotowość wypracowania jednolitego stanowiska wobec Gazpromu, który dotychczas umiejętnie rozgrywał poszczególne kraje UE, jednym sprzedając gaz taniej, a innym drożej. Pomysł, by całkowicie wyeliminować rosyjski gaz z europejskiego miksu energetycznego, jest nierealny. Rosja jest drugim światowym producentem gazu. UE nie poradzi sobie bez paliwa ze Wschodu, tak jak Rosja nie przetrwa bez pieniędzy z UE. To wbrew pozorom dobra sytuacja, bo jeśli coś może stabilizować sytuację polityczną, to właśnie powiązania gospodarcze.
Polski pakiet energetyczny zakłada zorganizowanie wspólnych zakupów gazu, który potem trafiałby na europejskie gazowe giełdy. Proponujemy, by Komisja Europejska przejrzała zawarte już umowy gazowe, a podczas nowych negocjacji zasiadała zawsze do stołu jako obserwator. Chodzi o ustalenie wzorca umowy i jednolitego mechanizmu indeksowania cen surowca. Drugi pomysł to stworzenie unijnej agencji ds. zakupów gazu. Jej zadaniem byłoby także magazynowanie błękitnego paliwa i czuwanie, by poziom zapasów był odpowiedni. Alternatywą dla agencji może być stworzenie podmiotu komercyjnego. Potem gaz byłby kupowany przez spółki gazowe w anonimowych transakcjach giełdowych.
Wspólny rynek gazowy wymaga rozbudowy połączeń między poszczególnymi krajami. Upominamy się o to, by inwestycje finansowane były w 75 proc. z pieniędzy UE. Jednocześnie chcemy, by UE inaczej spojrzała na węgiel i dostrzegła w nim gwaranta bezpieczeństwa energetycznego, a nie tylko truciciela klimatu.