Donald Tusk w swoich podróżach po Polsce odwiedził ostatnio Siedlce, matecznik Krzysztofa Tchórzewskiego, byłego ministra energii. Być może dlatego podczas spotkania z mieszkańcami sporo uwagi poświęcił sprawom energetyki, a zwłaszcza gazu.
Polska uważa, że nikt jej nie może narzucać, co ma ograniczać, a co nie. To my możemy uczyć Europę, jak sankcjonować Rosję.
Europa wzywa Norwegów, aby w obliczu wojny w Ukrainie zwiększyli dostawy gazu ziemnego i obniżyli stawki. A Norwegowie debatują nad granicami solidarności.
Jeszcze niedawno obawialiśmy się, że będzie nam tylko zimno w niedogrzanych mieszkaniach, teraz trzeba zdać sobie sprawę, że może być także głodno. Widmo kryzysu żywnościowego udało się (dzięki mediom, nie rządzącym) nieco oddalić. Ale tylko nieco.
Ceny gazu ziemnego osiągają tak astronomiczny poziom, że wykorzystujący go przemysł musi wstrzymać produkcję. Pytanie jednak: na jak długo i co będzie dalej?
Jak funkcjonuje rosyjska gospodarka w warunkach wojny i sankcji? Doskonale to widać na przykładzie Gazpromu.
Trzymajmy się za kieszeń, bo wszystko drożeje w zawrotnym tempie. A najbardziej energia. Benzyna kosztująca prawie 8 zł, węgiel, który – jeśli pojawia się w składach opału – przekracza już 3 tys. zł za tonę. Coraz droższy jest gaz. A teraz jeszcze szykują się podwyżki cen prądu.
Zaczęliśmy zaciskać pasa. Jedni z obawy o stan swego portfela, inni z obawy o stan świata i los planety. W najgorszej sytuacji są ci, którym w pasie zaczyna brakować już dziurek.
Norwegia żeruje na wojnie w Ukrainie, sprzedając gaz po chorych cenach. Swoimi nieuczciwymi zyskami powinna się dzielić – stwierdził na spotkaniu z młodzieżą premier Morawiecki. Potem wyjaśnił, że tak właśnie trzeba negocjować.
Skąd Polska będzie teraz czerpać gaz? Co może zrobić rząd, co Unia Europejska, a co Stany Zjednoczone? Rozmowa z Rafałem Zasuniem, redaktorem naczelnym serwisu WysokieNapiecie.pl.