Piękna jest ta tęcza już nie tylko w kształcie i kolorach, ale i w tym wszystkim, czego doświadczyła. Życiorys ma piękny po prostu, z Biblii się wywodzący, a instalacja Julity Wójcik była uhonorowaniem polskiej prezydencji w UE i stanęła przed gmachem Parlamentu Europejskiego w Brukseli. Potem przewieziono ją do Warszawy na piękny plac przed kościołem Najświętszego Zbawiciela. Tu została zniszczona przez patridiotów. Zamaskowani jak bandyci Putina spalili tęczę, wymachując biało-czerwonymi flagami. Zgarbiony, czarny szkielet stał długie miesiące.
W tym czasie pojawiali się w różnych telewizjach oburzeni objaśniacze świata. Oburzeni bynajmniej nie spaleniem, lecz zapowiedzią, że tęcza będzie odbudowana. Zgłosił się np. europoseł Jacek Kurski z pudełkiem w ręku. Wygłosił mętną orację o tęczy, którą najlepiej byłoby przenieść w inne miejsce, gdyż przed świątynią jest obiektem prowokacyjnym – znakiem rozpoznawczym homoseksualistów. A jeśli musi zostać, to najlepiej… I tu z pudełka wyciągnął biało-czerwoną, wygiętą w łuk kiełbaskę z plasteliny. To jest najpiękniejsza tęcza, te dwa kolory wzruszają mnie najbardziej – powiedział, wchodząc na górne „c” patriotycznego uniesienia. Na szczęście nie skorzystano z jego projektu.
Jechałem niedawno przez pl. Zbawiciela. Właśnie kończono prace remontowe. Na chodniku stał tłumek. A jakże, z flagami w kolorach kiełbaski Kurskiego. Modlili się głośno za ojczyznę katowaną przez bezbożników. Potem 3 maja przeszła pod tęczą grupa narodowców, obrzucając ją jajkami. – Widzę tutaj niezłomnych, niepodległych rycerzy – skomentował ich odwagę znany egzorcysta ks. Małkowski.
Jeśli tęczy, tego symbolu przymierza pomiędzy Bogiem i człowiekiem, kolejny raz spalić się nie da, to jakiś biskup pewnie zamknie kościół, by zgorszenie nie wpełzło do świątyni.