Do Europarlamentu może kandydować każdy, kto skończył 21 lat, nie został pozbawiony praw wyborczych i nie ma na swoim koncie prawomocnego wyroku za przestępstwo umyślne ścigane z urzędu. Musi też na stałe, przez co najmniej 5 lat, mieszkać w Polsce lub innym państwie członkowskim UE.
Większość krajów UE pozwala startować w wyborach młodszym niż w Polsce, bo już 18-letnim obywatelom. W Rumunii (23 lata), na Cyprze (25 lat) i we Włoszech (25 lat) próg wieku jest wyższy.
Polskę podzielono na 13 okręgów wyborczych i tylko 9 komitetom udało się zarejestrować listy w nich wszystkich (PO, PIS, PSL, koalicja SLD-UP, Europa Plus Twój Ruch, Polska Razem Jarosława Gowina, Solidarna Polska, Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikkego oraz Ruch Narodowy). Trzy inne komitety zarejestrowały się tylko w kilku.
Na każdej liście mamy do wyboru od 5 do 10 kandydatów. Po raz pierwszy w eurowyborach każdy komitet był zobowiązany do zarezerwowania co najmniej 35 proc. miejsc dla kobiet i tyle samo dla mężczyzn.
Ile kobiet, ilu mężczyzn?
Z 1279 kandydatów niespełna połowa – 557 – to kobiety (44 proc.) Najwięcej kobiet znalazło się na listach koalicji Europa Plus Twój Ruch. Tylko ona zachowała pełny, 50-proc. parytet.130 miejsc na swoich listach podzieliła dokładnie po połowie między obie płcie.
Postulaty Kongresu Kobiet już tradycyjnie najmniej do serca bierze sobie Polskie Stronnictwo Ludowe. Kobiety zajęły tylko 52 ze 130 miejsc na wyborczych listach ludowców. Co więcej, tylko w jednym okręgu oddali oni kobiecie pierwsze miejsce: Jolancie Fedak (była minister pracy w rządzie PO–PSL) w okręgu Gorzów Wielkopolski.
Partii Donalda Tuska zabrakło trzech kobiet, żeby móc pochwalić się pełnym parytetem, ale trzeba odnotować, że kobiety dostały aż sześć z trzynastu jedynek.