Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Szybki pirat w wolnym kraju

Polska policja nie nadąża za piratami. Woli łapać „drobnicę”

Youtube
Nagranie z szaleńczego rajdu po stolicy pojawiło się 8 czerwca i wzbudziło nową burzliwą debatę o karaniu złych kierowców. Tymczasem warto podyskutować przy tej okazji o innym problemie – skuteczności policji, czy raczej jej braku.

Gdyby nie TVN24, zapewne nie byłoby sprawy. Dopiero kiedy stacja telewizyjna pokazała filmik nagrany przez pirata i wrzucony do internetu, policja wzięła się do roboty. Na filmie pirat pędzi swoim BMW ulicami Warszawy ponoć z szybkością 180 km na godz., momentami jedzie pod prąd, wyprzedza inne pojazdy raz lewą, raz prawą stroną drogi, czasem poboczem, przejeżdża skrzyżowania na czerwonym świetle, wielokrotnie przecina linie ciągłe. Jedzie pewnie, ale szalenie niebezpiecznie dla innych użytkowników ruchu. Nie ma wątpliwości, że od groźnego wypadku dzielą go ułamki sekund.

Policja komunikuje, że ustala tożsamość pirata. Wkrótce podaje dwa warianty: albo jest to Robert N., którego na podobnym rajdzie kilka miesięcy temu przyłapała policja kielecka, albo jego kolega, z którym razem użytkują BMW. Ale okazuje się, że wspólników do szybkiego samochodu może być więcej, auto jest używane do, nazwijmy to, sportowej jazdy, niezgodnej z przepisami, a jego zmieniający się kierowcy mają właśnie takie hobby – łamać przepisy i bariery prędkości. Taka zabawa.

W końcu po wielu godzinach i analizach zapisów z ulicznego monitoringu policja ujawnia, że już wie, kto siedział za kółkiem. To dobrze, ale gorzej, że dzielni funkcjonariusze nie maja pojęcia, gdzie podejrzany osobnik przebywa. Trzeba więc czekać, aż sam się ujawni. Zabrzmiało jak żart, ale to niestety nie dowcip, ale całkiem serio zademonstrowana bezradność organów ścigania. Na marginesie jeszcze jeden drobiazg. Skoro monitoring uliczny nagrywał obraz z ulic i na bieżąco przekazywał go do policyjnego centrum nadzorującego bezpieczeństwo w stolicy, to dlaczego żaden dyżurny policjant nie wysłał radiowozów, aby zatrzymali pirata? Bez wątpienia zbagatelizowano zagrożenie.

Wspomniany Robert N. ma na koncie prawie 90 mandatów.

Reklama