Były szef BOR: politycy są podsłuchiwani, bo nie wyciągają wniosków z przeszłości
Grzegorz Rzeczkowski: – Bardziej panu wstyd za funkcjonariuszy BOR czy za polityków?
Grzegorz Mozgawa: – Na pewno nie wstydzę się za BOR. Znając obecne kierownictwo biura, ludzi, którzy tam pracują, i możliwości BOR, jestem przekonany, że wykonali to, co do nich należało.
Wstydzi się pan za polityków?
Trudno mówić o wstydzie. Służąc w BOR ponad 20 lat, mogę powiedzieć tylko tyle, że jeśli chodzi o zachowanie polityków, niewiele mnie zdziwi.
A co w sprawie ostatnich podsłuchów pana dziwi?
Raczej zastanawia, dlaczego nie wyciągają wniosków z przypadków, które ostatnio zdarzają się nagminnie. Tym bardziej, że mocno odczuli ich konsekwencje.
Co ma pan na myśli?
Choćby to, co stało się po ujawnieniu nagrań z udziałem szefa kółek rolniczych Władysława Serefina. Przypomnę, że sprawa zakończyła się dymisją ministra rolnictwa. Mieliśmy jeszcze m.in. sprawę taśm Renaty Beger i wiele innych. Tego typu sytuacje się zdarzają, dlatego dziwię się, że politycy nie wyciągają z nich wniosków.
A dlaczego nie wyciągają?
Może to wynikać z pewnego braku zaufania do służb, które odpowiadają za ich bezpieczeństwo, w tym do BOR. Ale może to również wynikać z przekonania, że miejsca, które wybierają do spotkań, są w ich mniemaniu bezpieczne. Efekt jest taki, że możliwości naszych służb w kwestii zapewnienia politykom bezpieczeństwa, w tym przed podsłuchami, nie są wykorzystywane.
Służby mają narzędzia, by zabezpieczyć np. restauracyjny VIP-room?
Oczywiście, że mają. W ramach pracy prewencyjnej, która obejmuje również sprawdzenie pirotechniczne i radiologiczne.