Ucho od śledzia
Restauracje wysokiego ryzyka – tam spotykali się politycy z afery taśmowej
Restauracja Sowa & Przyjaciele, ostatnio bardziej znana jako Polskie Nagrania, wyznacza peryferia warszawskiej gastronomii. Peryferia w sensie dosłownym, bo trend jest taki, żeby otwierać lokale w centrum. Sowa i tajemniczy przyjaciele wykalkulowali, że będą odwracać trendy. Położona na Czerniakowie restauracja przyciągać miała nie bliskością, ale intymnością i bezpieczeństwem. Lokal jest tak zaaranżowany, że główna sala dla gości wydaje się tylko przystawką dla czterech vip roomów, czyli samodzielnych bytów restauracyjnych, z których dwa są na głębokim zapleczu, a jeden w piwnicy. Oddzielne wejście, zero kontaktu ze zwykłymi gośćmi restauracji i zaufana obsługa miały dawać vipom poczucie pełnego bezpieczeństwa. No i dawały. Co słychać na ujawnionych nagraniach.
W sobotę po południu pierwsi dziennikarze już stali pod lokalem. Tego dnia w restauracji odbyły się jeszcze, zaplanowane wcześniej, 50 urodziny Roberta Oliwy, męża byłej prezes Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa (PGNiG). Impreza z tych bardziej zapamiętanych niż udanych. W charakterze niespodzianki pojawili się agenci ABW. W lokalu jeszcze na parę dni pozostał porzucony piękny skuter Vespa, prezent dla jubilata.
W niedzielę już trzeba było zapalać światło na sali, bo okna przesłonięto drewnianą aranżacją, żeby klientów nie peszyły kamery. A w poniedziałek prokuratura zatrzymała, a następnie postawiła dwa zarzuty związane z nielegalnymi podsłuchami Łukaszowi N., który obsługiwał vip roomy u Sowy. Można uznać, że po aresztowaniu menedżera Robert Sowa miał prawo poczuć się oszukany, a nawet ugotowany.