Parlament Europejski uchylił immunitet Januszowi Korwin-Mikkemu na wniosek warszawskiej prokuratury. Chodzi o policzek, wymierzony przez Korwin-Mikkego Boniemu.
Do incydentu doszło w lipcu 2014 podczas spotkania posłów do Parlamentu Europejskiego, zorganizowanym przez MSZ w pałacyku przy Foksal, a więc w obecności osób trzecich i w miejscu publicznym. Europarlamentarzyści mieli ustalić zasady współdziałania w PE, tak by pomijając partyjną przynależność, skutecznie zabiegać o polski interes w Unii.
O zajściu Michał Boni poinformował na Twitterze: „Spotkałem posłów do PE w MSZ: powiedziałem »dzień dobry« posłowi Korwin-Mikkemu, uderzył mnie w twarz. To nie jest normalne!!”.
Chwilę później dodał: „Za różne rzeczy już przepraszałem, z pokorą przyjmuję ataki. Ale jest granica!”.
Korwin-Mikke miał do Boniego pretensje o zdarzenie z przeszłości. – Czuje się urażony, że go rzekomo atakowałem w 1991 roku – wyjaśniał Boni. Korwin-Mikke już w czerwcu zapowiadał, że „da posłowi w zęby”: – Gdy zrobiłem ustawę lustracyjną, on pojawił się na mównicy sejmowej, nazwał mnie idiotą i oszołomem. Parę lat później przyznał się, że był agentem. Nie przeprosił mnie, więc gdy go spotkam, dam mu w mordę – tłumaczył.
Później z kolei komentował: – Musi być jakaś kara dla takich ludzi. JKM nie dopatruje się w swoim zachowaniu niczego niewłaściwego, „dotrzymał tylko słowa”. – To był akt symboliczny.
Prokuratura wnioskowała o uchylenie immunitetu w grudniu 2014 r.
Chuligan w muszce
„Można nosić muszkę, a być chuliganem” – pisał na swoim blogu Adam Szostkiewicz. „To przestępstwo, za które agresor w muszce powinien odpowiedzieć i zapłacić w konsekwencji utratą mandatu deputowanego Parlamentu Europejskiego”.
I dodawał: „Nic nie usprawiedliwia prywatnego samosądu Korwina na Bonim. To nie akt symboliczny, to akt zdziczenia, które coraz częściej wdziera się w nasze życie publiczne”. Publicysta sugeruje wyborcom Korwina, by zastanowili się raz jeszcze, kogo właściwie i dlaczego popierają. „Dla takich ludzi jak Korwin było miejsce w czasach sarmackich i sanacyjnych, ale dziś ich miejsce jest na sali sądowej”.
#MediaWolneOdKorwina
Janusz Korwin-Mikke wsławił się m.in. kontrowersyjnymi wypowiedziami w mediach: na temat kobiet, osób niepełnosprawnych, mniejszości. Krytykuje Polskę jako państwo przesadnie opiekuńcze, źle lokujące pieniądze. Cieszy się dużym poparciem zwłaszcza wśród ludzi młodych (to przede wszystkim im zawdzięcza swój euromandat). Do Brukseli chciał wyjechać po to, by zrobić w Unii Europejskiej porządek (według własnej wizji). Policzek wymierzony Boniemu to – jego zdaniem – spełnienie pierwszej (euro)wyborczej obietnicy. Zwolennicy natychmiast założyli strony poparcia na Facebooku („Należało mu się!” – pisali entuzjaści).
„Janusz Korwin-Mikke nie zagraża demokracji. On zagraża otoczeniu” – pisał Leszek Jażdżewski, który złożył pod koniec maja 2014 r. doniesienie do prokuratury w jego sprawie. Twierdził wówczas, że JKM nawołuje do obalenia ustroju demokratycznego. Wniosek został oddalony.
„Myślę, że w oczekiwaniu na reakcję właściwych organów można złożyć prostą deklarację: nie chodzę do programów, do których zapraszają JKM, ani ich nie oglądam. Ja przynajmniej mam zamiar się tego trzymać” – podsumowywał Jażdżewski. I postuluje wymownie: #MediaWolneOdKorwina.