Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Ćwiczenia strzeleckie

Seria śmiertelnych postrzeleń przez policjantów. O czym świadczy?

Andrzej Stawiński / Reporter
Od początku tygodnia policjantów prześladuje pech, chociaż większego pecha miały ich ofiary. Każdy przypadek jest inny, ale prawdopodobnie wszystkie mają to samo tło – brak wyszkolenia w posługiwaniu się bronią i nieumiejętność zachowania się w sytuacji kryzysowej.

Taka krwawa seria na szczęście zdarza się rzadko: w Stargardzie Szczecińskim policjant czyszcząc broń, śmiertelnie postrzelił swojego 14-letniego syna; podczas interwencji ulicznej w Gorzowie policjanci zranili ze służbowej broni agresywnego mężczyznę; patrol wezwany do szaleńca w szpitalu w Rudzie Śląskiej postrzelił go i mężczyzna niebawem zmarł. To zdarzenia tylko z ostatnich godzin. O czym świadczą?

Nieszczęścia chodzą parami, a nawet trójkami. Można powiedzieć, że od początku tygodnia policjantów prześladuje pech, chociaż większego pecha miały ich ofiary. Każdy przypadek jest inny, ale prawdopodobnie wszystkie mają to samo tło – brak wyszkolenia w posługiwaniu się bronią i nieumiejętność zachowania się w sytuacji kryzysowej.

Trudno zrozumieć, dlaczego wypaliła broń czyszczona przez policjanta w domu. Szykował się do służby, w pokoju przebywał jego nastoletni syn. Pocisk trafił go w głowę. To nieprawdopodobny dramat dla nieszczęsnego ojca, ale trudno nie zauważyć, że nie zachował wymogów bezpieczeństwa. Nie sprawdził, czy broń jest naładowana, nie poprosił chłopca o opuszczenie pomieszczenia – podczas takiej czynności dla bezpieczeństwa powinien być w pokoju sam. Nieuwaga, brak doświadczenia, albo przeciwnie: nadmierna rutyna – za wcześnie, aby wyrokować o przyczynach tragicznego incydentu. Ale gdyby policjant zachował się profesjonalnie, nie doszłoby do dramatu.

Trwają spory, czy profesjonalnie zachowała się para policjantów z gorzowskiego patrolu interwencyjnego, kobieta i mężczyzna. Wezwano ich, aby uśmierzyli agresywnego mężczyznę, który z siekierą, nożem i metalową pałką niszczył na ulicy samochody. Była 7 rano, może policjanci byli jeszcze zaspani albo zmęczeni po nocnym dyżurze – zachowywali się dziwnie, co uwieczniła uliczna kamera.

Reklama