Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Radykalny pragmatyk

Donald Tusk: z Gdańska do Brukseli

Donald Tusk w 1987 r., jeszcze daleko od jakichkolwiek stanowisk. Donald Tusk w 1987 r., jeszcze daleko od jakichkolwiek stanowisk. Archiwum KFP / KFP
Jeszcze rok temu zarzekał się, że na pewno poprowadzi Platformę do kolejnego wyborczego zwycięstwa w 2015 r., że traktuje to jako polityczne wyzwanie życia. Ale w polityce wszystko się zmienia, tak jak zmieniał się przez lata sam Donald Tusk.
Z nazwiskiem Tuska wiąże się przełom w polityce polskiej ostatniej dekady, który sprowadza się do jej upartyjnienia na nowy sposób.Stephanie Lecocq/EPA/PAP Z nazwiskiem Tuska wiąże się przełom w polityce polskiej ostatniej dekady, który sprowadza się do jej upartyjnienia na nowy sposób.

W niezwykłej karierze Donalda Tuska sporo jest przypadków i punktów zwrotnych. Mówił kiedyś, że pierwszym doświadczeniem, które jakoś określiło jego późniejsze wybory, była masakra gdańskich robotników w grudniu 1970 r. Donald miał wtedy 13 lat, dostatecznie dużo, aby – jak spora część jego gdańskich rówieśników – stać się „wrogiem komuny”. Naturalną konsekwencją w latach 80. było zaangażowanie w Solidarność, w NZS. I tu pierwsza oryginalność: razem z grupą kolegów (m.in. Merkel, Lewandowski, Bielecki) stworzyli orientację jak na polskie warunki wyjątkową, bo skupioną na ekonomii, na systemowej transformacji, i czerpiącą inspirację z anglosaskiej myśli liberalnej. To odróżniało ich od głównych w opozycji nurtów narodowo-katolickiego oraz lewicy laickiej. Liberałowie to była prawica otwarta, wolnościowa, poszukująca pomysłów na modernizację Polski, słabo penetrująca przeszłość, niechętnie uciekająca się do symboliki martyrologicznej i rozrachunkowej, także związkowo-solidarnościowej. To odłączenie od tradycyjnej prawicy będzie towarzyszyło Tuskowi przez następne dekady.

Najpierw działali jako stowarzyszenie społeczno-gospodarcze Kongres Liberałów, ale takich nowych tworów powstawało na przełomie epoki, u schyłku PRL, wiele i do politycznej kariery potrzebna była jakaś trampolina. W 1990 r. powstała już regularna partia, Kongres Liberalno-Demokratyczny, i w kampanii prezydenckiej poparła – co oczywiste – Lecha Wałęsę. I tu następuje przełom.

Lech Wałęsa, po zwycięskich wyborach i odejściu premiera Mazowieckiego, nieoczekiwanie mianuje liberała Jana Krzysztofa Bieleckiego na szefa rządu (anegdota głosi, że pomylił różnych Bieleckich). Tusk jest już w miarę znanym lokalnym działaczem, ale jeszcze daleko od jakichkolwiek stanowisk. Nominacja Bieleckiego ma jednak i dla niego następstwa. Po pierwsze, winduje samą partię, a więc także jej polityków na wyższy poziom rozpoznawalności, po drugie, kiedy dotychczasowy szef KLD Lewandowski obejmuje ministerialną tekę, partią musi się zająć ktoś inny. I tak, z woli kolegów, szefem Kongresu zostaje 34-letni Tusk.

Polityka 36.2014 (2974) z dnia 02.09.2014; Temat tygodnia; s. 14
Oryginalny tytuł tekstu: "Radykalny pragmatyk"
Reklama