Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Piątka na czwórkę

Po rządzie chłopackim mamy rząd kobiecy

Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Pięć (z Ewą Kopacz) nowych twarzy w rządzie (Schetyna już w nim był) to nie jest rewolucja. Ale jest to dość istotna zmiana. W większości jest to chyba zmiana na lepsze.

Po rządach taty idą rządy mamy. Był rząd Tuska. Będzie rząd PO (i PSL). Kto myślał, że będzie to rząd oczywistej kontynuacji, ten się jednak pomylił. Rząd Donalda Tuska był chłopacki. Rząd Ewy Kopacz jest kobiecy. Chłopiec kopał piłkę, lubił militarne zabawki i przechwałki, prężył mięśnie, tryskał testosteronem. Kobieta już na pierwszej konferencji prasowej obiecała rozsądnie troszczyć się o dzieci. Niby to żaden konkret, ale dużo konkretów może z tego wyniknąć. Nie tylko w polityce zagranicznej, która po zmianie ministra będzie zapewne mniej ambitna, a bardziej pragmatyczna, mierzona na miarę naszych możliwości, a nie aspiracji liderów.

Kobiecość nowego rządu to dobry znak, bo polskiej polityce od wybuchu IV RP szkodzi nadmiar chłopactwa. Objawem kobiecości jest fakt, że cała platformerska rodzina znów znalazła się pod jednym dachem. Wujek Grabarczyk i wujek Schetyna, z mamą Kopacz unoszący ręce w geście jedności, to ważny i dobry dla PO symbol odbudowanej więzi. Ale dwie nowe nominacje są dość tajemnicze.

Niezrozumiałe i niewyjaśnione jest wyniesienie ministra obrony do rangi wicepremiera. Być może minister Siemoniak posiada nieznane opinii publicznej ogromne zalety, ale nawet jeżeli tak jest, jego awans ma niepokojącą symbolikę polityczną. W nowoczesnych demokracjach nieczęsto się zdarza takie wyniesienie szefa resortu obrony. Może to być sygnał politycznego regresu do logiki początków ubiegłego wieku, kiedy za jądro tożsamości państwa i podstawę jego bezpieczeństwa uważano narodową armię.

Dla Polski i całej Europy miało ponure skutki. To nie znaczy, że armia jest w XXI wieku nieważna. Jest ważna jako jeden z podsystemów polityki zagranicznej oraz gospodarczej. Ale jako podsystem, a nie nadsystem.

Reklama