Czy da się, nie obrażając nikogo, wytłumaczyć, dlaczego Jarosław Kaczyński nie stanął do debaty nad exposé? – Ktoś musiał dobitnie przerwać taniec powitania Kopacz. Wziąłem to na siebie i dzięki temu – zamiast o tym, czy jest bardziej Thatcher czy Merkel – dyskutowaliśmy, czy Kopacz jest dwa czy trzy poziomy niżej od prezesa Kaczyńskiego – odpowiada Adam Hofman, 34-latek, rzecznik prasowy PiS.
Jeśli chodzi o zamortyzowanie „efektu Kopacz”, to role w PiS zostały precyzyjnie rozpisane i przydzielone. Prezes jakoś specjalnie nie obraża i nie atakuje nowej premier, a Adam Hofman „wszystko mogę” – jak dodają po jego nazwisku niektórzy posłowie PiS – może dociskać gaz do dechy. Założenie jest takie, że na tle złego policjanta Kaczyński ma wyglądać rozważnie i przewidywalnie. W stosunku do Ewy Kopacz zachowa spokój, a przynajmniej będzie się bardzo starał, aby ocalić mit kogoś, kto „jest szarmancki wobec kobiet”. Ta kindersztuba prezesa kończy się jednak na poziomie pocałunków w dłonie posłanek PiS. Prezes wcale nie hamuje Hofmana i przyklaskuje, gdy ten mówił ostatnio w RMF FM, że „minister Fuszara powinna być odstrzelona z rządu w trzy sekundy”.
Stawka jest najwyższa, bo chodzi o odebranie Platformie koronnego argumentu, który, jak słusznie przeczuwa otoczenie Kaczyńskiego, ma być użyty w kampanii parlamentarnej: może i Kopacz nie ma charyzmy, nie spełniła wszystkich obietnic z exposé, ale na pewno będzie lepszym partnerem dla prezydenta Europy niż Jarosław Kaczyński. I właśnie po to był ten pojednawczy gest Kaczyńskiego. – Jeśli w PO będą uciekać się do tego chwytu, to my pokażemy zdjęcia z 1 października z Sejmu, jak Kaczyński podaje Tuskowi rękę. Powiemy: nie wierzcie im, bo my jesteśmy zdolni stworzyć kohabitację na poziomie europejskim – mówi Hofman.