Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Jeśli mnie wybierzesz

Wybory samorządowe: studium przypadku

Archiwum
Ogólnopolski model polityki zstąpił z nieba stolicy do czyśćca miast i powiatów – mówią w Przasnyszu. Tu walczą te same siły co w centrali, chociaż poprzebierane.
Archiwum

Powiat zaatakowały małe komitety o przyjaznych nazwach własnych: Ludzie Sprawiedliwi lub Komitet Wójta Pawła, wiadomo jednak – mówią w mieście – że podpięcie polityczne mają w powiecie, w województwie lub nawet w stolicy. Niepodpięty w wyborach przepadnie.

W 25 roku demokracji przyjezdnych wita w Przasnyszu dobrotliwy uśmiech Adama Struzika z PSL, marszałka województwa mazowieckiego. Nieopodal dworca autobusowego lansuje się jeszcze dziesięcioro kandydatów z list partii, wśród nich Jolanta Kaczorek, właścicielka cukierni, kandydatka na burmistrza.

Na wieść o kandydowaniu pani Kaczorek w cukierni pojawił się z pretensją urzędujący burmistrz Waldemar Trochimiuk, były oficer ludowego WP z przasnyskiego garnizonu, aby dać do zrozumienia konkurentce, że jest złą przasnyszanką. Trochimiuk był z PZPR, teraz jest z PO, ale po trzecią kadencję idzie z komitetem Porozumienie Ponad Podziałami. Kaczorek formalnie nie przynależy, ale miała ojca, który był w Przasnyszu szefem Rady Narodowej i podpięta jest pod PSL.

Kwestia demokracji

Wyborcza scysja z cukierni przeniosła się do lokalnych gazet, gdzie kandydatka PSL zarzuciła kandydatowi PPP egoizm wyborczy i zasugerowała faszystowskie wzory w zachowaniu. Burmistrz przemilczał ten faszyzm, bo – jak mówi – nie będzie się zniżał, jednak posądza panią cukiernik o bycie zającem starosty, z którym on sam jest w konflikcie o basen i wiele innych rzeczy.

Z kolei o bycie zającem burmistrza posądzany jest trzeci kandydat do fotela Robert Gwardys, były policjant, dziś doradca finansowy. Zając to ktoś podstawiany dla zaostrzenia kampanijności; pozorant przyczyniający się do wyborczego zwycięstwa podstawiającego.

Przasnysz i okolice bywały już opisywane jako poligon demokracji – na ośmiolecie, gdy senator z Makowa ściągał autokary pełne ludzi z odległych zakątków kraju, by na niego głosowali; na dziewięciolecie, gdy burmistrz Przasnysza sprzedał na własną rękę działkę miejską, dostał za to od przasnyskiego sądu rok w zawiasach i dalej spokojnie sprawował urząd; na dziesięciolecie, gdy ludzie, według sondaży, zaczynali tęsknić za komuną.

Polityka 45.2014 (2983) z dnia 04.11.2014; Temat tygodnia; s. 16
Oryginalny tytuł tekstu: "Jeśli mnie wybierzesz"
Reklama