Warto zwrócić uwagę na cztery ciekawe akcenty w sejmowym wystąpieniu szefa MSZ.
Najważniejszymi elementami exposé były sprawy bezpieczeństwa, NATO, kryzysu ukraińskiego i Unii Europejskiej. Przemówienie nowego szefa dyplomacji w Sejmie nie przyniosło przełomu, bo przynieść nie mogło – polska polityka zagraniczna od lat ma jasno zarysowane priorytety i one się nie zmienią. Warto zwrócić jednak uwagę na kilka wątków:
- Nowy szef MSZ już na początku mowy zadeklarował, że położy większy nacisk na „globalny, pozaeuropejski wymiar polskiej polityki zagranicznej”. Chodzi tu zwłaszcza o wymiar gospodarczy – Polska ma poszukiwać nowych partnerów i rynków zbytu na całym świecie, w Azji czy w Afryce. O tzw. ekonomizacji polskiej polityki zagranicznej mowa była już od kilku lat, tym razem znalazło to mocny wyraz w sejmowym wystąpieniu. Schetyna mówił, że po zakończeniu obecnej unijnej perspektywy budżetowej w 2020 r. to globalne kontakty handlowe mają być następnym po unijnych funduszach impulsem, który ma pomóc utrzymać wysokie tempo wzrostu gospodarczego w Polsce.
- Schetyna zwrócił też uwagę na to, że jeśli Warszawa poszukuje partnerów w rozwiązywaniu kryzysu na Wschodzie, to nie może być ślepa na to, co się dzieje na Południu – zwłaszcza w Iraku, w Syrii czy Libii. Polska ma włączać się w kwestie bezpieczeństwa na południowych rubieżach Unii, co stanowi pewną odmianę – Warszawa nie chciała uczestniczyć w interwencji NATO w Libii, nie brała raczej udziału w rozwiązywaniu kryzysu wokół ekspansji fundamentalistów z Państwa Islamskiego. Nie oznacza to powrotu do „polityki ekspedycyjnej”, której koniec ogłosił prezydent Bronisław Komorowski, ale i nie wchodzimy na drogę prowincjonalnego myślenia: „nasza chata z kraja”. Jeśli oczekujemy od sojuszników pomocy na Wschodzie, musimy się zaangażować bardziej na Południu.