Typowanie wyników wyborów samorządowych jest znacznie trudniejsze niż parlamentarnych. Kampania jest zbyt zdecentralizowana, są setki nieznanych na ogół kandydatów, brakuje sondaży – żaden ośrodek nie pokusił się o porządne badanie preferencji w 16 województwach. A do tego w kilku regionach kilkunastoprocentowe poparcie będą miały komitety lokalne i nie do końca wiadomo, czy uszczkną każdej partii po równo, czy też jednym zabiorą bardziej, a innym mniej.
Ale jeśli już miałbym typować to:
1. Platforma, wynikiem lekko powyżej 30 proc. Jako że mam w sobie trochę hazardzisty, śledziłem ostatnio kursy bukmacherskie na wygraną PO. Bez zdziwienia odnotowałem, że spadły z 1,6 do 1,3; a więc za postawioną złotówkę zarobić można zaledwie 30 groszy. Mój brak zdziwienia wynikał nie tylko z tego, że PiS potknął się na finiszu o własne nogi, a ściślej nogi Adama Hofmana i jego dwóch kolegów z żonami. Od lat Platforma ma po prostu sprawniejszą ekipę od kampanii, przez co starcia tych dwóch partii wyglądają na pojedynek ambitnego tenisisty amatora z zawodowcem. Krótko mówiąc, PO umie tak zrobić, żeby w telewizji ładnie wyglądało, a PiS od kilku lat nie umie.
Inna rzecz, że Platforma znów ma szczęście. Odejście Donalda Tuska do Brukseli, zmiana szefa partii i premiera obudziły na nowo zainteresowanie Platformą, przyciągnęło trochę byłych wyborców i pozwoliło przykryć brak pomysłów zręcznymi hasłami o zmianie, współpracy itp. PO oderwała się na chwilę od naparzanki z PiS, zmieniła język – i to chyba wystarczy do ósmego z kolei zwycięstwa nad Jarosławem Kaczyńskim.
2. PiS przegra nieznacznie, z wynikiem około 30 proc. Kaczyński nie umie odnaleźć się w Polsce bez Tuska. Co więcej, PiS nie do końca chyba czuje specyfikę kampanii samorządowej; PO umie uciec od polityki i zejść na poziom samorządu, a PiS nie.