Zbigniew Girzyński (rocznik 1973) – jeden z najważniejszych polityków PiS – ostatnio na swoim profilu na Facebooku przede wszystkim dziękuje: „większości uczestników programu red. Bogdana Rymanowskiego Kawa na ławę za rzeczową i sumienną ocenę mojej pracy w Radzie Europy i spraw z tym związanych”; Andrzejowi Halickiemu (PO) „za wielokrotnie w ostatnich dniach publicznie wyrażane w mediach pochlebne opinie na temat mojej pracy”; Eugeniuszowi Kłopotkowi, który „publicznie stanął w mojej obronie, twierdząc, że nie popełniłem żadnego błędu”.
Poseł Girzyński, w związku z wyjazdami w poselskie delegacje, jak napisał w swoim oświadczeniu, „nie ma sobie nic do zarzucenia”, ale też przeprasza wszystkich, których rozczarowała jego postawa. Każdy obserwator towarzysko-politycznych układów praktykowanych w PiS wie, że zawsze trzymał się z wyrzuconymi przed wyborami samorządowymi hofmanowcami. W klubie mówi się, że gdyby nie wypadek samochodowy, to też wybrałby się z nimi na słynną wyprawę do Madrytu. Uratowała go rekonwalescencja. – Wiedział, że Hofman dzieli medialne frukty, a Zbyszek miał parcie na szkło, więc trzymał z nimi – mówi poseł PiS.
Girzyński, historyk z wykształcenia, urlopowany wykładowca w Instytucie Historii na Uniwersytecie w Toruniu, założyciel parlamentarnego zespołu miłośników historii, był współtwórcą kontrowersyjnej ustawy lustracyjnej przyjętej przez Sejm za rządów PiS. Jest też autorem ustawy o usunięciu z życia publicznego symboli komunizmu. Tą walką z poprzednim systemem punktował u prezesa PiS.