Rozmowy między Ministerstwem Zdrowia a lekarzami Podstawowej Opieki Zdrowotnej zakończyły się porażką. Minister Bartosz Arłukowicz zaleca chorym, by szukali pomocy w szpitalach.
– Ilu lekarzy zatrzaśnie dziś drzwi przed pacjentami, jakby powiedział minister Arłukowicz? – pytał publicysta. – Raczej ilu nie otworzy gabinetów, bo nie ma umowy – prostował Krajewski. Dodał, że dane z piątkowego poranka sugerują, że to około 2 tys. podmiotów, czyli 8–10 tys. lekarzy. – W systemie mamy 28 tys. lekarzy POZ, więc jedna trzecia nie będzie dziś pracować – wyjaśniał szef Porozumienia Zielonogórskiego
Żakowski dopytywał, czy wobec tego lekarze będą przyjmować pacjentów prywatnie. – Przychodnie w ogóle nie będą działały – podkreślił Krajewski. – Czyli nie tylko nie ma umowy, ale też lekarze nie niosą pomocy – zauważył publicysta POLITYKI. Pytał, jak ci lekarze realizują dziś przysięgę Hipokratesa. – Pan minister Arłukowicz twierdzi, że ma plan awaryjny, że zapewni wszystkim opiekę – mówił Krajewski.
Żakowski pytał, czy lekarze, którzy zamknęli dziś gabinety, wierzą, że wszystkie chore dzieci, które pojadą do szpitalnych oddziałów ratunkowych, otrzymają właścwią pomoc. – Dlaczego w ten sposób nie rozumował minister odpowiedzialny za bezpieczeństwo Polaków? – odpowiedział Krajewski. Zaznaczył, że lekarze od dawna mówili o nierealnych planach ministerstwa i krytykowali chaotyczną organizację w resorcie zdrowia. Mówił, że politycy zbyt późno zaczęli negocjacje i nagle je przerwali. – Cały czas byliśmy gotowi rozmawiać i porozumieć się – zapewniał.
Żakowski uznał za skandal to, że minister nie był w stanie wynegocjować umów z lekarzami w maju lub czerwcu.