Ten, co na premiera, to na prezydenta, a tamten na premiera. Obaj są znani, działają na różnych polach, więc będą się doskonale uzupełniać. Jeden Duda może np. organizować strajki, a drugi je wyciszać. Ktoś powie, że premier nie może organizować strajków? A dlaczego niby? Jeśli to poprawi stan polskiej gospodarki, to nawet powinien. Nie trzymajmy się zaśniedziałych ram konwenansu politycznego. Prezydent wygasi, co premier rozpali i odwrotnie. Dynamika jest ważna, a nie ciepła woda w kranie. Zresztą zbieżność nazwisk na tych stanowiskach nie jest nam obca. Do dziś na różnych ulicznych paradach słychać opinie, że było genialnie.
Jeden z Dudów (nie ten dziarski, ale ten pergaminowy) powiedział nawet, że będzie się na tej genialności wzorował. Na razie się uczy. Idzie mu pod górkę. O ewentualnym wysłaniu polskich żołnierzy na Ukrainę kandydat na prezydenta wypowiedział się tak nieskładnie, że tylko Ewa Kopacz go zrozumiała. Ale – jak się okazało – błędnie. Duda złoży więc pozew do sądu, bo nie może pozwolić, by „premier kłamała na scenie politycznej”, że PiS ma w głowie tylko wojnę.
Czym on straszy? Kopacz przez dłuższy czas miała na głowie taką kupę węgla, że ani pół kubełka więcej by się nie zmieściło. Rządząca ósmy rok koalicja PO-PSL liczyła na to, że przeczeka tę kupę do wyborów, ale się nie udało. Pani premier nie pozostało nic innego, jak tylko wywiesić białą flagę i ogłosić zwycięstwo. Było jej trochę łatwiej, bo miała się na kim wzorować. Podobną wiktorię w starciu z lekarzami ogłosił minister zdrowia Arłukowicz parę tygodni wcześniej. Z tym że on, poddając się, wywiesił zieloną kartę onkologiczną. Dziarski związkowiec Duda jest niepocieszony, bo węgiel i służba zdrowia wymknęły mu się spod kontroli, a powinny być uwerturą do strajku generalnego w całym kraju.
Koniunkturę jednak wyczuły liczne związki zawodowe rolników. Grożą inwazją na Warszawę, blokadą centrum i zielonym miasteczkiem namiotowym na Marszałkowskiej. Inwazja na stolicę nie potrwa długo i nikt jej nawet nie zauważy. Blokada centrum? Cha, cha, cha! Centrum i tak jest codziennie zakorkowane na sztywno. A poza tym wentylowane wiejskim powietrzem rolnicze płuca nie wytrzymają stężenia ołowiu na Marszałkowskiej dłużej niż pół godziny. Ratując życie, rolnicy wyjadą szybciej, niż przyjechali.
Piszę to sobie tak niefrasobliwie i powiem dlaczego. Wstydziłbym się poważnie traktować tych pokracznych amatorów różnej partyjnej proweniencji, mieniących się polityczną elitą III RP. Wulgarne epitety i bełkotliwe wypowiedzi o tym, na czym z pewnością się nie znają, w pełni ich satysfakcjonują. Trzeba przyrżnąć jakimś brudem każdemu, komu się da, bo wtedy cię zauważą i ze dwie doby będziesz bohaterem mediów. Konkrety? Proszę bardzo. Premier Kopacz kłamie, lawiruje, uprawia haniebny proceder, szczuje Polaków... „Po prostu jest głupia” – podsumował pożółkły członek więdnącej lewicy Włodzimierz Czarzasty. Zaraza nie ominęła także Watykanu. „Papież idiota” – zganił Franciszka katolik Ziemkiewicz i dodał, że odpowiada za swoje słowa, bo napisał 20 książek. Ciekaw jestem, co by powiedział o papieżu, gdyby jak Józef Ignacy Kraszewski wydał 600 tomów.
Czy jest więc wśród polityków ktoś, kto mi ostatnio zaimponował? Tak, Leszek Miller. Na pytanie, jakie kompetencje ma kandydatka na prezydenta Magdalena Ogórek, w odpowiedzi rzucił błyskotliwie: A jakie kompetencje miał Lech Wałęsa? A takie, że was obalił, towarzyszu Miller. Was wszystkich w Europie.