Małości w polityce nie trzeba szukać, leży ona wszędzie. Weźmy ostatni kwartał polskiej polityki. Otworzył go Tusk, porzucając fotel premiera dla brukselskiej rangi. Zrobił coś, na co nigdy by się nie zdecydowali Merkel, Cameron czy Hollande. Póki nie ma prezydenta świata, póki nie ma premiera Europy, nie istnieje urząd ważniejszy niż szef własnego państwa. Można odejść z powodu rozpadu koalicji, można abdykować ze względu na stan zdrowia, nawet rzucić urząd z gniewu na własnych rodaków.