Andrzej Duda planuje dojechać do każdego z 380 powiatów Polski. Był już w 109. Rozpoczynając swój tour de Pologne, mówił: „Mam nadzieję na dobre spotkania z mieszkańcami, chcę rozmawiać o tym, co ich trapi, o tym, jak chcieliby, by zmieniała się Polska”. Jak w praktyce wyglądają te rozmowy?
Widownia
Można powiedzieć, że Andrzej Duda daje zazwyczaj dziennie pięć przedstawień dla widowni dwojakiego rodzaju: tej zgromadzonej na ulicy, rynku, trochę przypadkowej i dla tej bardziej zaangażowanej politycznie, która wykona już jakiś wysiłek i zbierze się w wynajętych salach. Najwierniejsi wyznawcy PiS potrafią czekać na Dudę długie godziny.
19 lutego, w Oku Miasta, vis-à-vis katowickiego Spodka, w samo południe kandydat PiS rozpoczyna „debatę górniczą z ekspertami, parlamentarzystami, związkowcami”. Pod salą, na tarasie, kilkanaście osób. Średnia wieku sześćdziesiąt plus. Organizatorzy nie pozwalają wejść do środka, na rozgrzanie wynoszą herbatę w papierowych kubkach. To okazja, aby omówić polskie sprawy i podzielić się uznaniem dla kandydata, „którego tak mądrze wymyślił prezes”. – Duda jest dla mnie nieskazitelny, dobrze wychowany, z prawego domu, choć to nazwisko teścia (Kornhauser – red.) trochę daje do myślenia, czy to jest prawdziwy Polak – zastanawia się jedna z kobiet. Przewija się też temat tzw. afery prompterowej: – Im się w głowie nie mieści, że nasz kandydat mógł bez żadnej pomocy mówić, bo oni tak nie potrafią.
Na znak kogoś ze sztabu posłusznie schodzimy z tarasu na ulicę, bo to tam za chwilę ma do nas przyjść Andrzej Duda. – Proszę schodzić, bo trzeba pokazać na mieście, że jesteśmy – poucza mężczyzna, aktywny w tarasowej dyskusji politycznej.