Logorea
Polscy politycy o Ukrainie gadają nieodpowiedzialnie, bez należytej ostrożności, byle jak
Jej treść jest następująca: „W wariancie czarnym scenariusza rozwoju sytuacji na Ukrainie nie da się wykluczyć napływu kilkuset tysięcy emigrantów do Polski”. Balcerowicz zarzucił Januszowi Piechocińskiemu skłonność do logorei, do gadania zamiast robienia, a jest przecież ministrem gospodarki odpowiedzialnym chociażby za górnictwo (a jaki jest stan górnictwa, dobrze wiadomo).
Rzecz jest bardziej złożona, pomijając sprawności ministerialne i rzeczowe Janusza Piechocińskiego. Chodzi o to, że wypowiedź o emigrantach ukraińskich do Polski natychmiast została podchwycona, wykorzystana przez rosyjskie media i włożona w uprawianą propagandę dezawuującą rządzących na Ukrainie. Jak wcześniej inne wypowiedzi, które nadawały się do podobnego użycia – kiedyś ministra Sawickiego, potem Leszka Millera i Magdaleny Ogórek, która zarzekała się, że zadzwoniłaby do Putina, by „uprawiać dialog”.
Ostatnio też Adama Jarubasa, kandydata prezydenckiego PSL. Widać, że z tej przede wszystkim partii płyną słowa, które wyznaczają jakiś dystans wobec polskiej polityki zagranicznej, mimo że PSL jest w koalicji rządzącej.
Jakoby manifestowana jest troska o polski interes, o interes polskiego chłopa, który został zaprzepaszczony już podczas Majdanu, a następnie w kolejnych odsłonach bezwarunkowego poparcia dla Ukrainy. Bo to chłop płaci koszty retorsji rosyjskich po wprowadzeniu sankcji europejskich przeciwko Putinowi. Tak jakoś to się rysuje, choć nikt całkowicie jednoznacznie i wyraziście w rozwiniętej formie tego oczywiście nie powie.
Trochę innym myśleniem zapewne kieruje się Leszek Miller i jego protegowana. Tu raczej chodzi o podkreślenie nieufności wobec Ukrainy, nieufności historycznej – tak można powiedzieć – i nieufności adresowanej do najbliższej przyszłości, jako że jest ona otwarta i na różne strony może się przechylać.