Ostatni weekend Paweł Kukiz spędził na Kujawach. Ze swoją kilkuosobową ekipą wyborczych pomocników zjeździli Toruń, Ciechocinek i Włocławek. Było jak zwykle – krótka konferencja, 30–40 minut przemowy o JOW, czyli jednomandatowych okręgach wyborczych, które jako podstawowe rozwiązanie dla obecnych polskich problemów podaje Paweł Kukiz, odmieniając JOW przez wszystkie przypadki. Potem dyskusja z przybyłymi na spotkanie – co nieraz trwa bardzo długo, bo Kukiz nie unika ludzi, ma cierpliwość do ich pytań i wątpliwości, na jednym ze spotkań z Polakami w Irlandii siedział aż do pierwszej w nocy.
Wyborczy pomocnicy Kukiza zauważyli, że ludziom podoba się, jak występuje Paweł, bo umiejętnie potrafi wykorzystać swoje doświadczenie z muzycznej sceny, szybko skraca dystans, a do tego dobrze operuje sobą aktorsko i głosowo. To dzięki temu udało się zebrać te prawie 200 tys. podpisów poparcia, a ostatnie sondaże dają mu trzecie miejsce, zaraz po Komorowskim i Dudzie, wskazując na poparcie wyborców na poziomie od 5 do 7 proc. Więc mimo tych wszystkich początkowych śmiechów, drwin, niedowierzania, a nawet podejrzeń o polityczne targi i kupowanie głosów, nie jest już Paweł Kukiz kandydatem na kandydata, ale oficjalnym kandydatem na prezydenta Polski, choć przede wszystkim – jak mówią w jego nielicznym, lecz zaangażowanym sztabie – on jest po prostu obywatelem i zależy mu na kraju, bo tak został wychowany.
ZChN zbliża się
Wychował się na Opolszczyźnie, w Niemodlinie, miasteczku z rynkiem wzdłuż głównej ulicy, pijalnią piwa w bramie po prawej i domem kultury, w którym przesiadywał w młodości i naprawiał wzmacniacze. W szkole zawsze najmniejszy, musiał się wykazywać, a na ojca, ordynatora oddziału chorób wewnętrznych w miejscowym szpitalu, patrzył z dystansem i trochę ze zdziwieniem, że taki mało uśmiechnięty, jakiś poważny i sztywny, zupełnie nie jak inni ojcowie.