Trzeba odważniej i szczodrzej pomagać
Polsko-niemieckie stosunki są bardzo dobre, ale to nie wystarczy
Stosunki nasze z Niemcami są bardzo dobre – według oceny obu stron – a w każdym razie nie słychać o żadnych sprawach nabrzmiałych, wymagających specjalnej troski. Pani kanclerz Angela Merkel zechce zapewne bardziej zainteresować naszą panią premier sprawami zagranicznymi, bo Ewa Kopacz do tej pory, co zrozumiałe, koncentruje się na niemałych problemach krajowych. Dorobek 25 lat nowej polsko-niemieckiej współpracy jest imponujący.
Na tym komentarz można byłoby skończyć i ostatecznie żadnego wstydu by nie było. Jednak cała Unia Europejska ma dziś przynajmniej trzy poważne i nierozwiązane sprawy, i to w takiej kolejności narzuconej aktualnościami: kryzys migracyjny związany z nieszczęściami na Morzu Śródziemnym, trudności finansowe Grecji i napięcie na Ukrainie. W żadnej z tych spraw Polska nie uczestniczy na miarę oczekiwań Niemiec i naszych głównych partnerów w Europie. Ani na miarę naszych własnych wyobrażeń o pozycji Polski w świecie i gotowości do dobroczynnych, ludzkich gestów.
Najpierw ci nędzarze z Afryki, którzy w okropnych warunkach szukają poprawy losu w Europie. Różnice w liczbach przyjmowanych uchodźców są zatrważające i zastanawiające. Niemcy przyjęły 200 tys. ludzi, Polska – niespełna 50 osób.
Oczywiście Polska, według różnych wyliczeń, jest siedem razy biedniejsza od Niemiec, ale te liczby dalekie są nawet od takiej proporcji. A przecież mówimy, że Polacy to dobrzy ludzie, gotowi pomagać w nieszczęściu. Dlatego za błąd naszej pani premier uważam, że na konferencji prasowej z panią Merkel zaczęła w tej sprawie wyjaśnienia od przypomnienia zasady „dobrowolności pomocy” – w sensie, że nie ma unijnych norm ani przymusu. Nie ma, więc tym bardziej dobrowolnie pomagajmy i przekonujmy, że trzeba przeznaczyć na to więcej grosza.