Pani premier Kopacz uznała, że sprawa zaszkodzi obozowi rządzącemu i uległa wezwaniom polityków opozycyjnych, żądających tym razem głowy Grabarczyka. Być może Ewa Kopacz miała jakieś dodatkowe informacje o sprawie i jej gest był całkowicie uzasadniony, lecz powinna w takim razie przedstawić je opinii publicznej.
Zwłaszcza że Grabarczyk twierdzi, że jest niewinny. Nie spieszyłbym się z przesądzaniem z góry o winie byłego ministra, bo w praworządnym kraju każdy ma prawo do obrony i dopóki nie jest prawomocnie skazany, pozostaje niewinny.
Zgadzam się jednak z Krzysztofem Burnetką, że ważniejsze jest tu wyjaśnienie roli organów ścigania – policji i prokuratury – w niezgodnym z prawem „ułatwianiu życia” politykowi PO. Jeśli taki „deal” będzie ostatecznie dowiedziony, pogrąży to Grabarczyka, lecz zaszkodzi przede wszystkim reputacji organów ścigania. To z kolei dostarczy politycznej amunicji tropicielom układów w establishmencie władzy.
Polski wymiar sprawiedliwości to jedna z tych rzeczy, które wciąż czekają na gruntowną modernizację. Szefowie resortu, z którego właśnie odchodzi Cezary Grabarczyk, zmieniają się częściej niż szefowie innych. Zwykle w okolicznościach dyskusyjnych. Tak było z odwołaniem w 2009 roku ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego, który został ścięty przez premiera Tuska, bo obciążono go niemal bezpośrednią odpowiedzialnością za samobójstwo więźnia skazanego za porwanie Krzysztofa Olewnika.
Niechby sprawa Grabarczyka przepełniła tę polską czarę goryczy na korzyść reform.