Ile razy można, dajcie spokój, nie straszcie, zajmijcie się Komorowskim i Platformą – to częste reakcje na przypominanie o zagrożeniach płynących z ewentualnych zwycięstw wyborczych PiS i jego prezydenckiego kandydata. „Straszenie PiS-em już nie działa” – powtarzają różni specjaliści od marketingu politycznego. Spróbujmy zatem wyjaśnić, o co chodzi w tym straszeniu.
Bo może jest tak, że PiS było kiedyś okropne, ale zmieniło się na lepsze i to już jest całkiem inna partia niż przed 10 laty? Zastanówmy się jednak, czy istnieje jakikolwiek powód, dla którego prezes Kaczyński miałby zrezygnować ze swojej doktryny politycznej, którą wyznaje od lat i która wciąż daje mu władzę na prawicy? Przeciwnie, jego determinacja po ośmiu latach staczania się kraju w przepaść – bo tak w istocie określa PiS rządy Platformy – mogła tylko wzrosnąć. Wystarczy zresztą zajrzeć do programu na partyjnej stronie internetowej, słuchać zapowiedzi, odczytywać sens i groźby w nich zawarte. A czego nie mówi Kaczyński, dopowiadają jego medialni zwolennicy. O rozmiarach „zmiany”, jaka jest już szykowana, można poczytać na prawicowych portalach.
Koncepcja państwa
Poza tym, mimo różnych przesunięć personalnych, Jarosław Kaczyński od lat używa w swojej polityce tych samych ludzi, którzy są mu posłuszni i wierni i podzielają w pełni jego wizję świata. Czasami, jak teraz, chowa ich w cieniu, gdy nie widać choćby Macierewicza czy prof. Pawłowicz, bo na plakatach jest twarz Andrzeja Dudy.