Jeszcze w październiku zeszłego roku mało kto o nim słyszał, a za parę dni może zostać prezydentem. Co zbudowało Dudę?
– Czy z każdego nieznanego polityka bez większego dorobku można w parę miesięcy zrobić prezydenta lub prawie prezydenta Polski? Nie. Ale jak się ma fajnego kandydata, niezłe pomysły i kilkanaście milionów złotych, to jak najbardziej – ocenia działania konkurencji polityk ze sztabu Komorowskiego. Być może zatem była to pierwsza kampania tak wyraźnie potraktowana jak casting na prezydenta, robiona według podręcznika: konfetti, balony, uściski, żona, dzieci, „empatia wobec prostych ludzi”, obietnice wobec wszystkich grup społecznych.
W pierwszej turze Duda zrobił swoje. Miał dostać ok. 35 proc. głosów i doprowadzić do drugiej tury – i tak się stało. Ale to katastrofalnej kampanii Komorowskiego, który stracił 2 mln wyborców z 2010 r., oraz wystrzałowi Pawła Kukiza kandydat PiS zawdzięcza przewagę w pierwszym głosowaniu, a nie swojej kapitalnej formie. Przecież od początku kampanii wiadomo było, że wynik Dudy będzie zbliżony do poparcia PiS. Poprzedziła go poprawna kampania: efektowna konwencja, spoty, wywiady, trochę opowieści o rodzinie.
10 maja dostał milion głosów mniej niż Jarosław Kaczyński w 2010 r. Politycy PiS tłumaczą, że to przez niższą frekwencję; niby tak, ale to oznacza, że nie potrafił tak jak prezes PiS zmobilizować wyborców, zresztą również wynik procentowy Dudy (34,76 proc.) był słabszy niż Kaczyńskiego pięć lat temu (36,46 proc.).