Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Wybór między Komorowskim a Dudą to wybór prawdziwy i poważny

Facebook
Od dawna wkurzają mnie zdania w rodzaju: nie idę na wybory, bo nie ma dla mnie żadnej oferty, nie ma partii, na którą mogłabym (mógłbym) głosować, nie ma kandydata, którego mogłabym (mógłbym) poprzeć.

Niesłychanie modnym dziś strojem jest wkurzenie się. To się po prostu nosi, z tym jest do twarzy. Kto nie jest czymś, najlepiej obecną władzą, wkurzony, ten jest z innej epoki, niczego nie rozumie i nikogo właściwie nie interesuje.

Postanowiłam więc i ja być choć trochę na czasie i wyjawić, że też jestem wkurzona. W dodatku dla mnie nie jest to stan nowy. Przyznam, że od dawna wkurzają mnie zdania w rodzaju: nie idę na wybory, bo nie ma dla mnie żadnej oferty, nie ma partii, na którą mogłabym (mógłbym) głosować, nie ma kandydata, którego mogłabym (mógłbym) poprzeć.

Wkurza mnie też „głosowanie w cierpieniu”, zwłaszcza publicznie demonstrowanym, co też stało się zachowaniem niezwykle modnym. Wprawdzie nie mam swojego kandydata, ale z zaciśniętymi zębami zagłosuję na to „mniejsze zło”. Najpierw jednak wygarnę mu, i przy okazji jego politycznemu zapleczu, co o nim myślę. A myślę oczywiście wyjątkowo źle.

Polskiej polityce przyglądam się ponad 25 lat i nigdy nie miałam problemu z wyborem, zarówno wtedy, kiedy partii było kilkadziesiąt (choć przyznaję, wtedy w ofercie łatwo było się pogubić), jak i wtedy, kiedy było ich kilka.

Tworzyły jednak pluralistyczną paletę, choć dziś stała się ona niewątpliwie nieco uboższa, co być może będzie problemem w trakcie wyborów parlamentarnych. Jest jednak czas, by paletę wzbogacać.

Wkurzenie może wzbogacaniu sprzyjać. Nie miałam też problemu z wyborami prezydenckimi, bo w każdych była jakaś ważna stawka. Ważna dlatego, że wybiera się głowę państwa, człowieka będącego najwyższym tego państwa reprezentantem, za którym stoi jakaś wizja państwa, sposób i styl uprawiania polityki oraz polityczne zaplecze, co jest sprawą wyjątkowo poważną.

Nie jest więc obojętne, kto stoi na czele państwa, mając w dodatku mało władzy wykonawczej o charakterze sprawczym, ale potężną moc destrukcyjną.

Reklama