Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Kim jest Andrzej Duda?

Jakub Ociepa / Agencja Gazeta

Pierwszy raz został nową twarzą PiS prawie trzy lata temu po swoim wystąpieniu sejmowym, w którym domagał się powołania komisji śledczej ws. afery Amber Gold. Zdobył uznanie prawicy sposobem, w jaki punktował rząd Donalda Tuska. Stanowczym i nawiązującym do cenionego w PiS mitu szeryfa, zapowiadającego kres bezprawia. Przypominał w tym swojego niedawnego promotora Zbigniewa Ziobrę. Ale umiejętnie wszedł też w retorykę prezesa, oświadczając w charakterystyczny dla Jarosława Kaczyńskiego sposób, że „w każdym cywilizowanym kraju premier podałby się do dymisji”.

Drugi raz Andrzej Duda miał zwiastować nowe otwarcie ponad rok temu, gdy został p.o. rzecznika PiS (z zastępcami Marcinem Mastalerkiem i Maciejem Łopińskim). Adam Hofman musiał zawiesić swoje członkostwo w partii, po tym jak CBA zawiadomiło prokuraturę, że w jego oświadczeniach majątkowych wykryto nieprawidłowości. Wtedy szybko wrócił do PiS, jednak prezes nie powierzył mu kampanii do europarlamentu. Na szefa sztabu mianował właśnie Dudę. To był cios dla Hofmana, ale i kolejny pretekst, by spekulować, że PiS się zmienia, stawia bardziej na kompetencje niż napastliwość. Bo Andrzejowi Dudzie nie można odmówić kultury osobistej i wiedzy – jest doktorem nauk prawnych, przez kilka lat wykładał prawo administracyjne na Uniwersytecie Jagiellońskim (obecnie jest na bezpłatnym urlopie). Był zwolennikiem mniej spolaryzowanej kampanii wyborczej, choć nie zawsze potrafił przeforsować swoje pomysły i ulegał presji otoczenia. Stąd w eurokampanii PiS brakowało spójności i jasnego przekazu. Ale mimo to partia była o włos od zwycięstwa. Sam zaś Duda zdobył mandat europosła.

Podczas Święta Niepodległości w 2014 r., które partia kolejny raz obchodziła w Krakowie, prezes znów wywołał Andrzeja Dudę i ogłosił, że to on będzie, w imieniu partii, ubiegał się o fotel prezydenta. Przy okazji ustawił Dudę w jednym historycznym szeregu z Józefem Piłsudskim i Lechem Kaczyńskim (który – w opinii prezesa – przejął po Piłsudskim odwagę i determinację). „Duda to człowiek dojrzały, łączący siłę młodości, ale i doświadczenie starszego pokolenia. (…) On będzie potrafił łączyć wszystkie pokolenia w Polsce” – przekonywał prezes PiS.

Andrzej Duda, rzecz jasna, mówił już wtedy, że wierzy w zwycięstwo: – Nie ma takiego kandydata, z którym nie można wygrać. Jestem z innego pokolenia niż pan prezydent Komorowski, mam inne podejście do prezydentury i polityki międzynarodowej, która moim zdaniem powinna być bardziej aktywna i uwzględniać ścisłe współdziałanie z rządem. Pytany o te porównania z Piłsudskim i Lechem Kaczyńskim, przyznał: – Czuję się skonfundowany, gdy ktoś mówi, że będę następcą Lecha Kaczyńskiego, bo to był naprawdę wielki człowiek. Ale nawet jeżeli na tle takiej postaci będzie widać moje niedostatki, nic to nie zmieni, bo zawsze staram się wykonywać moje obowiązki najlepiej, jak potrafię.

Druh Ziobry

Andrzej Duda zdał ważny egzamin lojalności. Gdy ziobryści rozstawali się z PiS, Duda, mimo że wiele im zawdzięczał, pozostał w partii. To Arkadiusz Mularczyk (dziś ziobrysta) wciągnął go do Prawa i Sprawiedliwości. Poznali się w 2005 r. przez wspólnego znajomego, kolegę Dudy z harcerstwa. – Arkadiusz, gdy został posłem, poszukiwał specjalisty od prawa administracyjnego. Mój kolega był z nim na aplikacji, polecił mnie. Pełniłem rolę eksperta, pomagałem w klubie – opowiada Duda. Tak poznał Zbigniewa Ziobrę, który szybko zrobił go wiceministrem sprawiedliwości, a po przegranych przez PiS wyborach w 2007 r. polecił Lechowi Kaczyńskiemu. Duda został podsekretarzem stanu w Kancelarii Prezydenta. I właśnie, jak mówi, z uwagi na pamięć o tragicznie zmarłym prezydencie nie chciał odchodzić z PiS. A wierność prezes partii zawsze wynagradzał.

Duda już raz próbował zostać prezydentem – cztery lata temu wystartował w wyborach samorządowych w Krakowie. Był trzeci. Jak na początkującego 38-letniego polityka, to i tak całkiem niezły wynik. Został radnym, ale szybko przeniósł się na Wiejską. W 2011 r. zadebiutował jako poseł.

Przeciwnicy zarzucali mu, że jest nijaki, teflonowy. Partyjni koledzy chwalą, że merytoryczny, opanowany, z klasą; choć niektórzy mają żal do prezesa, że tak szybko awansował kogoś, kto z PiS związany jest zaledwie kilka lat. Wady? – Jak to krakus, jest trochę zarozumiały. To taki typ sweterek w serek. Schludny, ułożony, perfekcyjny – śmieje się jeden z posłów PiS, warszawiak. Sam zainteresowany uważa, że ze stereotypowo krakowskich cech można mu przypisać oszczędność.

Smoleńska zadra

W Krakowie trudno się nie znać. Duda jest lubiany, nawet przez krakowskich polityków przeciwnej opcji. Anna Grodzka z rozbawieniem opowiada o tym, jak go poznała: – To było na klatce schodowej w kamienicy, w której mieliśmy biura poselskie. Jego asystent przyznał się nam, jakiego używał dowcipu, gdy ktoś go pytał, gdzie poseł Duda ma swoje biuro. Odpowiadał wtedy: na Brackiej przy Grodzkiej. A Bracka i Grodzka to dwie równoległe ulice w Krakowie. Anna Grodzka podkreśla: – To pracowity i kulturalny polityk, bardzo go szanuję. Współpracowaliśmy przy tzw. okrągłym stole mieszkaniowym w Krakowie, starając się pomóc lokatorom.

Jerzy Fedorowicz, poseł PO, znany krakowski aktor i ojciec kolegi ze studiów Dudy, dziwi się, że ten znalazł się akurat w PiS. Bo rzeczywiście to taki polityk, który nieźle pasowałby do Platformy Obywatelskiej. Gdyby nie jedno: Smoleńsk i stosunek do katastrofy. Duda jest zwolennikiem teorii zamachu, choć w wersji soft: twierdzi, że dopóki nie znamy wszystkich okoliczności, niczego nie można wykluczyć. Ale czasami mniej bacznie dobiera słowa. Czuć w nim ogromną emocję. – Bardzo nieładnie atakował Ewę Kopacz za jej poświęcenie po katastrofie smoleńskiej. Nie wolno takim językiem mówić człowiekowi, który ma jakiś poziom. Zresztą powiedziałem mu to – opowiada Fedorowicz.

Duda mówi, że to, co się stało 10 kwietnia, nauczyło go pokory. Ale zastrzega, że nie jest jednym z ocalonych, tych, którzy mieli lecieć z prezydentem, a przypadek sprawił, że nie wsiedli do samolotu. Nie było go na liście pasażerów, bo wizyta w Katyniu wypadała w sobotę, a on na weekendy starał się zjeżdżać do Krakowa. W czwartek poleciał z Lechem Kaczyńskim na Litwę, w sobotę prezydentowi towarzyszyli Władysław Stasiak, Paweł Wypych i Mariusz Handzlik, tak się podzielili. Po katastrofie żona nie chciała nawet słyszeć, że zostanie w polityce, ale on czuł, że jest to winny zmarłemu prezydentowi i przyjaciołom z Kancelarii, którzy zginęli w Smoleńsku. Wspomina jedną z ostatnich rozmów, gdy Lech Kaczyński mówił swoim ministrom, że teraz nadchodzi czas dla nich, młodych, jakby coś przeczuwał. Ale tym ostatnim rozmowom zawsze dodaje się znaczeń.

W imię tradycji

Tadeusz Lemański, architekt z Krakowa, syn byłego posła SLD, który współpracował z Dudą, mówi, że nie jest on typowym pisowcem: – Widać, że spędził lata w harcerstwie. Jest uczciwy, lojalny i oddany pracy. Jeśli PiS wróci do władzy, choć ja bym sobie tego absolutnie nie życzył, to mam nadzieję, że jest tam więcej takich ludzi jak Andrzej.

Duda dba o te harcerskie przyjaźnie. Raz w roku już od 20 lat wyjeżdża z przyjaciółmi w góry. Jednego z nich zatrudnił w swoim biurze poselskim. W krakowskiej kamienicy jego biuro poselskie sąsiaduje z biurem Anny Grodzkiej. Ona jako jedyna z małopolskich posłów usiadła z Dudą do okrągłego stołu na temat sytuacji mieszkaniowej w Krakowie.

Z żoną Agatą poznali się jeszcze w liceum, na imprezie u znajomych. On – uczeń renomowanej „dwójki”, ona – prestiżowego „Nowodworka” (I LO), córka poety prof. Juliana Kornhausera. Niebawem będą obchodzić 20 rocznicę ślubu. Mają 19-letnią córkę Kingę, która poszła w ślady ojca i zaczęła studia prawnicze na UJ. Agata jest germanistką w II LO. – Rodzina nie ma parcia na szkło. Moja żona i córka chcą zachować swoją prywatność, nie aspirują do roli celebrytek, więc pewnie jak najdłużej się da będą unikały aktywności publicznej – twierdził jeszcze rok temu Duda.

Dziennikarz Radia Kraków Marcin Kwaśny mówi, że Duda już w każdej swojej kampanii wyborczej kreował się na swojaka, bliskiego ludziom: taki Tusk, tylko że z PiS. Jest wierzący, ale zapewnia, że księży radzi się tylko w konfesjonale. – Gdybym miał sąsiadów homoseksualistów, którzy na siłę nie żądają zrównania swoich praw z prawami małżeństw, to podawałbym im rękę – mówi Duda. A in vitro? – Jestem przeciw, ale rozumiem ludzi, którzy bardzo chcą mieć dzieci, a nie są w stanie pokochać adoptowanych.

Duda wyrastał w akademickim, konserwatywnym domu. Rodzice, matka chemik, ojciec automatyk, są profesorami w Akademii Górniczo-Hutniczej. Ten rodowód, jak i to, że dziadek Dudy był w AK, bardzo pasuje prezesowi.

Rzecznik PiS Marcin Mastalerek przekonuje, że na tle Dudy „uwypuklone zostały wszystkie wady Komorowskiego”. Pytanie, czy spod wygładzonej nowej twarzy PiS nie zacznie wyzierać smoleński grymas?

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną