Po ogłoszonych przez Ewę Kopacz dymisjach trwają spekulacje, kto zastąpi odwołanych ministrów, marszałka i szefa doradców politycznych. Jak podaje PAP, takie decyzje zapadną w poniedziałek. Tego dnia premier spotka się z Bronisławem Komorowskim i Januszem Piechocińskim.
– Jeden z kłopotów polega na tym, że my nie do końca wiemy, co się zdarzyło w ciągu godzin czy dni poprzedzających wystąpienie pani premier – mówił Jerzy Baczyński, redaktor naczelny POLITYKI, w audycji „Post Factum” Radia TOK FM. – Pojawiają się teraz spekulacje, że było to działanie prewencyjne, że są kolejne taśmy i że wszystkie osoby, które zdeklarowały wolę odejścia czy podniosły rękę na pytanie pani premier, kto jest jeszcze nagrany, ustąpiły po to, żeby próbować przynajmniej odciąć tę sprawę – czy jakoś osłabić jej wpływ na dalszy ciąg kampanii wyborczej.
Taśmy te, zdaniem Baczyńskiego, to „bomby z opóźnionym zapłonem”, śmiertelnie niebezpieczne i dla Platformy, i dla polskiej polityki w ogóle.
– Wydawało się, że pani premier, działacze Platformy, jej członkowie ulegli takiemu uśpieniu, ponieważ od wielu miesięcy niewiele się w tej sprawie działo albo zgoła nic – podsumował Baczyński. Podobnie uśpiona wydaje się prokuratura, która nie sformułowała zarzutów i toczy śledztwo w sposób „kuriozalny” choćby z tego względu, że akta ze sprawy mogły wejść w posiadanie dowolnej osoby.
– To jest ogromnie niebezpieczne. Nie po raz pierwszy w historii jest tak, że ujawnienie nagrań czy taśm zmiata ekipę polityczną – tłumaczył Baczyński. – Poczynając – za mojej pamięci – od prezydenta Nixona, którego nie tyle zgniotła afera Watergate, ile nagrania poczynione w jego gabinecie, które potem musiały być ujawnione.