Waldek stwierdził, że albo jest się w czubie klubu lub partii, albo idzie się w większym stopniu na wrażliwego singlistę. I Senat jest taką dobrą izbą dla zdystansowanych wrażliwych singlistów – tak decyzję o starcie Waldemara Pawlaka do Senatu tłumaczy prezes PSL Janusz Piechociński. Według wicepremiera wcale nie chodzi tu o partyjne niesnaski. Jednak Pawlak odgryza się: – To by oznaczało, że Sejm jest dla niewrażliwych i niezdystansowanych. A czy można tak powiedzieć o Januszu Piechocińskim?
Pomijając te uszczypliwości, trudno odmówić aktualnemu szefowi PSL racji. W stuosobowej izbie roi się od ekscentryków. To jednak nie wina JOW, lecz partyjnej logistyki. Bo choć ostatnie wybory do Senatu odbyły się według ordynacji większościowej, to wyborcy głosowali głównie na polityczne szyldy – w senackich ławach zasiadło tylko czterech kandydatów niezależnych. To jeden z kluczowych argumentów przeciwników JOW. Głosy wyborców w 2011 r. niemal odtworzyły układ sił z poprzedniej kadencji, kiedy obowiązywała inna ordynacja [raport POLITYKA 29] – zdecydowana większość mandatów przypadła PO (63), drugie miejsce i tym razem zdobyło PiS (31).
Zaufanie głosujących do partyjnych emblematów powinno iść w parze z wystawianiem przez partie w tak specyficznych wyborach (minimum 30 lat, jeden kandydat komitetu na okręg) ludzi stanowiących crème de la crème polskiego parlamentaryzmu. Jeśli jednak przyjrzeć się politykom zasiadającym w Senacie, w wielu przypadkach można mieć wątpliwości, czy tak właśnie jest.